środa, 4 marca 2015

Rozdział II- sezon 2

Siedziałem na kanapie w domu, oglądając jakiś program w telewizji. Usłyszałem jak ktoś wchodził do domu, to Miguel. Był cały mokry od deszczu, który nie przestawał padać. Po oknie sączyły się pojedyncze kropelki wody. Przez chwilę wpatrywałem się w nie, a potem zwróciłem wzrok w stronę Miguela. Przeszedł obok salonu, jakby mnie nie zauważył. Potem usłyszałem tylko ciche stąpanie nogami po schodach. Była dopiero 16:00, a ja już odczuwałem mocne zmęczenie. Oparłem głowę o tył kanapy, przełączając na kolejny program. Kiedy zobaczyłem nudne wiadomości, wyłączyłem telewizor. Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Powoli wstałem z kanapy i ruszyłem w kierunku wejścia. "Trochę za wcześnie na tatę", pomyślałem przekręcając kluczyk. Uchyliłem drzwi, zauważyłem tam mokrą dziewczynę. Srużki wody spływały po jej brązowych włosach, jej skóra cała przemoknięta od wody drżała z zimna. Dziewczyna wlepiła we mnie swoje duże niebieskie oczy.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałem, gestem ręki, pokazując żeby Cora weszła. Dziewczyna przesunęła się o krok, w ten sposób przekraczając próg domu. Rozejrzała się po wnętrzu, a potem wbiła swój wzrok we mnie.
- Chciałam z tobą pogadać...- odparła.
----------------------------------------------------------------------------------
Siedzieliśmy u mnie w pokoju, ona na łóżku, a ja na moim fotelu. Wpatrywałem się w nią, jednocześnie zrobiło mi się głupio. Przed śmiercią Lydii, dziewczyna wyznała mi swoją miłość, a ja udawałem, że to się nie wydarzyło. Tak było prościej. Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie śmierć Martin. Rozprostowałem się, spoglądając na nią i czekając na wypowiedź.
- Co u ciebie?- zaczęła trochę niepewnie, wyciągając nogi przed siebie.
- Dobrze...ale chyba o tym chcesz dzisiaj ze mną rozmawiać.- posłałem jej miły uśmiech.
- Pamiętasz naszą rozmowę pod klasą?- Cora wstała, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale umilkła. Głośno przełknąłem ślinę, po czym skinąłem głową na znak, że pamiętam. Chwilę siedziałem w ciszy, po czym również wstałem, odkładając laptopa. Zauważyłem jak dziewczyna powoli przysuwa się do mnie, teraz mogłem poczuć jej ciepły oddech, na swojej skórze.
- Powiedziałam wtedy, że...że...cię kocham.- powiedziała to tak cicho, jednak ze względu na to, że stała tak blisko mnie mogłem wszystko wyraźnie usłyszeć. Czułem jak jej ręka powoli chwyta moją, ściskając ją w przyjemnym uścisku. Kiedy dziewczyna zbliżyła do mnie swoją twarz, odskoczyłem od niej, cofając rękę. Od razu zauważyłem ból na twarzy dziewczyny.
- Ja...- szukałem właściwych słów, żeby ją przeprosić. Jednak nic nie mogło przejść mi przez gardło.
- Nie musisz nic mówić, rozumiem.- Cora otarła policzek, a potem wyszła trzaskając drzwiami. Przymknąłem oczy z powodu natłoku myśli. Opadłem na łóżko i zasnąłem.

Ubrany w marynarkę, stałem obok mojego jeep'a. Włożyłem kluczyk do kieszeni od spodni, po czym ruszyłem w stronę szkoły. Kiedy byłem już bardzo bliskich drzwi wejściowych, usłyszałem za sobą cichy śmiech. Odwróciłem się i zauważyłem ją. Była cudowna, ubrana w liliową sukienkę, uśmiechała się do mnie. Jej duże zielone oczy wpatrywały się we mnie, a rude włosy lekko powiewały na wietrze. Dziewczyna podeszła do mnie ujmując moją dłoń. Jej skóra była gładka, a palce miękkie w dotyku. 
- Chodźmy na spacer.- powiedziała tak melodyjnym głosem, że nie byłbym w stanie się jej oprzeć. Lydia pociągnęła mnie w stronę boiska. Staliśmy na środku, wokół siebie mając tylko puste trybuny. Księżyc świecił nad naszymi głowami razem z setkami gwiazd. Noc była bezchmurna, było bardzo ciepło. 
- Pocałuj mnie Stiles.- powiedziała. Złożyłem na jej ustach pocałunek. Lydia uśmiechnęła się po raz kolejny, nadal nie puszczając mojej ręki. - Zatańczymy?- zapytała. Objąłem ją w pasie, czując jak zakłada swoje ręce na mojej szyi, a zaraz potem zaciska je mocniej. Chwilę później poczułem coś mokrego na rękach, zorientowałem się, że to krew. Odsunąłem się od Lydii, która upadała na ziemię. Po raz kolejny ogarnął mnie straszny ból.
- Obudź się Stiles...obudź się.- powtarzałem sobie, jakby to miało mi pomóc. 
- To twoja wina! Przez ciebie umieram, nienawidzę cię.- usłyszałem głos dziewczyny i nagle byłem już tylko w swoim pokoju. 

- Stiles?- Scott stał nad moim łóżkiem. Kiedy zobaczył, że lekko otwieram oczy, odetchnął z ulgą.- Jak dobrze, że wstałeś... już myślałem, że...zresztą nieważne.- jednak McCall nie dokończył. Usiadłem na łóżku, próbując zwolnić swój oddech.
- Śnił mi się koszmar.- przyznałem, spoglądając na nadal mokre okno.- Długo już tu jesteś?- zapytałem, po czym zwróciłem wzrok na przyjaciela.
- Nie...przyszedłem nie dawno. Chciałem sprawdzić, jak się czujesz.- odparł, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą.- Co to za koszmar?- zapytał po chwili, nie odrywając wzroku od podłogi.
- Nie wiem...nie pamiętam już.- powiedziałem krótko, odwracając wzrok. Spojrzałem na przyjaciela, który wydawał się być pogrążony w myślach. Chwilę rozmawialiśmy u mnie w pokoju, o wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce nieco wcześniej. Dawno nie rozmawiałem w taki sposób ze Scott'em, po śmierci Lydii...wszyscy byliśmy dla siebie obcy. Nie wiedzieliśmy o czym rozmawiać w swoim towarzystwie, było tak smutno. Allison przestała się uśmiechać i ledwo co normalnie rozmawiała ze Scott'em. Wszystkim im było tak ciężko po jej stracie, tak jak mnie.
- A co z Peterem?- zapytałem w końcu. Kiedy tamtego dnia, Lydia została zamordowana przestałem przejmować się tym, co się z nim dzieje. Kiedy i jak zdołał uciec, o ile to zrobił. Scott przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Uciekł...ja, próbowałem go dogonić. Myślę, że będzie zamierzał dokończyć swój plan.- powiedział łamiącym się głosem. - W końcu, połowę już wypełnił.- dodał po chwili namysłu, marszcząc czoło. Spojrzałem na jego smutną twarz, która schylała się lekko ku ziemi.
- Czyli będzie...próbować cię zabić?- zapytałem cicho, jakby te słowa miały go zranić. Jednak Scott wydawał się być nieporuszony moim stwierdzeniem. Skinął głową, po czym wstał. Powolnym korkiem podszedł do okna i wyjrzał na zimowe promienie słońca, które nie dawały ciepła.
- Być może, ale na pewno nie dam mu tego zrobić.- odparł nadal się nie odwracając. Przez moją głowę przeszła dziwna myśl "A gdyby Scott był tam zamiast mnie? Może zdołałby uratować Lydie?" 
Tak bardzo za nią tęskniłem, a zarazem tak bardzo chciałem o niej zapomnieć. Chciałbym żeby wszystko było jak dawniej, kiedy byliśmy tylko głupimi dzieciakami chodzącymi do liceum. Kiedy tylko myślałem o tym, co tak naprawdę stało się w naszym życiu, miałem ochotę cofnąć czas. Nie zabierać Scott'a do lasu, nie pakować się w kłopoty. Być normalnym nastolatkiem.
--------------------------------------------------------------------------

Po odejściu Scotta pozostałem w moim pokoju sam, ze swoimi myślami i laptopem. Trzymałem go teraz na kolanach, przeglądając ciekawe zdjęcia. Po 10 minutach znudziło mi się to zajęcie, więc postanowiłem, że zejdę na dół. Nie zauważyłem tam nic ciekawego, tylko tatę pracującego przy papierach i Miguela jedzącego coś w kuchni. Tak bardzo przyzwyczaiłem się do tego, że jest z nami, że nie zwracałem na niego zbytniej uwagi podczas ostatniego czasu. Dopiero po tym, kiedy dowiedział się, że Scott jest wilkołakiem nawiązałem z nim jakiś większy kontakt. Przysiadłem obok niego przy stole, kiedy nagle zaburczało mi w brzuchu. Zorientowałem się, że nic nie jadłem od wczorajszego dnia. Zajrzałem do lodówki widząc tam tylko żółty ser i jakąś szynkę. Zwróciłem się w stronę mojego taty i powiedziałem.
- Chyba pójdę zjeść na miasto.- Miguel szybko wstał, wpychając resztę kanapki do buzi,
- Idę z tobą.- odparł, maszerując w stronę wieszaków z kurtkami. Zdziwiłem się, że chcę ze mną wyjść, skoro właśnie skończył jeść kanapkę. Jednak nie powiedziałem mu nic, tylko bez słowa włożyłem na siebie kurtkę. Wychodząc na dwór zauważyłem, że nadal pada deszcz. Niebo całe pokryte chmurami nie wyglądało jakby zaraz miało się wypogodzić. Zszedłem po śliskich schodkach, wyciągając kluczyki z kieszeni. Wsiadłem do samochodu zapinając pas.
Przez całą drogę nie rozmawiałem z Miguel'em, nie wiedziałem o czym. Jechaliśmy wsłuchując się tylko w odgłosy silnika. Mój samochód od kiedy miałem wypadek był trochę pobijany, całe szczęście dało się nim jeszcze jeździć. Co prawda mój tata musiał oddać go do naprawy, ale był prawie jak nowy. Tylko parę rys i wgnieceń gdzieniegdzie. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Wyszedłem z samochodu, widząc przed sobą mój ulubiony bar z czasów kiedy jeszcze gdzieś wychodziłem. Uśmiechnąłem się na widok starych marmurowych schodów i ciężkich drewnianych drzwi. Kiedy je popchnąłem, poczułem zapachy różnych dań. Wszedłem do środka, słysząc za sobą kroki Miguela. Przysiadłem na jednym ze stolików, otwierając kartkę dań. Drugą podałem kuzynowi, który niechętnie ją przyjął.
- Tak naprawdę...nie przyjechałem się tutaj najeść.- powiedział odkładając menu na stół. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, oczekując dalszej wypowiedzi.- Chciałem z tobą pogadać.- odparł w końcu, wyciągając ręce i kładąc je na stole. W tym samym momencie podeszła do nas kelnerka, była bardzo młoda. Być może pracowała tutaj tylko dorywczo.
- Co podać?- zapytała z uśmiechem.
- Hamburgera i colę.- odparłem. Po chwili dziewczyna zanotowała sobie zamówienie, po czym odeszła od stolika. Zauważyłem jak z uśmiechem podchodzi do kolejnych gości. Odwróciłem wzrok w stronę kuzyna.
- O czym chcesz gadać?- zapytałem, poczułem burczenie w brzuchu. Teraz zdałem sobie sprawę, że naprawdę dawno nic nie jadłem.
- Zauważyłem, że cały czas chodzisz przybity...widziałem jak Cora wychodzi zła z naszego domu. Stiles...czemu wszystkich ranisz?- zapytał. "Czemu wszystkich ranisz?" poczułem silny uścisk w brzuchu. Czy naprawdę wszystkich ranię? Od ostatniego czasu starałem zachowywać się normalnie, ale tak naprawdę nic nie jest dobrze. Nie chciałem jednak aby ktokolwiek ucierpiał na tym co mówię i co robię. Myśl o Corze znów przywołała smutne wspomnienia. Zignorowałem ją, potraktowałem jak nikogo ważnego. Zachowywałem się jakby była nikim. 
- Nie chcę...ranić.- powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- Nie możesz cały czas myśleń o Lydii. Żyj dalej. - powiedział, jakby chciał mnie wesprzeć. Jednak ja poczułem do niego nienawiść, chociaż wcale nie powiedział niczego złego. Może właśnie dlatego wszystkich tak traktuje?
- To nie takie proste...- odpowiedziałem, w tym samym momencie podeszła do nas kelnerka. Ustawiła przede mną wielkiego hamburgera i colę. Spojrzałem na jedzenie, ale straciłem ochotę by cokolwiek przełknąć. Kiedy tylko pomyślałem o Lydi, o tej krwi, o zadrapaniu na jej skórze zemdliło mnie. Wstałem od stołu widząc przed sobą rozmazane twarze. Czułem jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa i mają zamiar się przewrócić. Usłyszałem krzyki Miguela, a zaraz potem straciłem świadomość, że jestem w barze.



Jak co tydzień, nowy rozdział :) 
Taka tam rozmowa między kuzynami czasem nie zaszkodzi....
jejku, jak dziwnie mi się pisze nie mogąc używać Lydii jako
żywej postaci o.O Wiem to dziwnie zabrzmiało. No...ale
jestem szczęśliwa, bo zamówiłam sobie bluzę z naszym ukochanym
Stilinskim! ♥ Hm...co by tu jeszcze? Jesteście ciekawi co się dzieje z 
Peter'em? 

3 komentarze:

  1. No to jestem, bae! Poddałam się epidemii panującej w mojej szkole i w taki sposób siedzę dzisiaj w domu ze wspaniałym kaszelkiem, suodko :3 Z nadmiaru czasu spięłam półdupki i jak już zauważyłaś, efektem tego w końcu jest mój rozdział, ale oprócz tego postanowiłam nadrobić zaległości w blogach i dodać ten komentarz, bo znowu będę się do tego zbierać wiekami...
    Cora... Mogę ją udusić? Kiedy ona zrobiła się taka strasznie irytująca? Nie przepadałam za nią od jakiegoś czasu, ale potrafiłam ją znieść, jednak teraz... teraz to takie: "Wyjdź. Wyjdź, kobieto, bo nie wyczymię" :/ No, UGHH! Ja wszystko potrafię znieść, lepiej czy gorzej, wszystko, tylko nie to...
    Wspominałam już kiedyś, że Miguel przypomina mi Liama? Chyba tak, no ale. Na prawdę widzę pomiędzy nimi jakieś podobieństwo... Zamiast Miguela widzę Liama i chyba nic na to nie poradzę... "Nie możesz cały czas myśleć o Lydii. Żyj dalej" :o CAN. I. KILL. HIM? Cora. Miguel. Do padołu z nimi. NOW.
    Stiles, czym się, czym :c Tak strasznie mi go żal :c Puakam.
    Chyba tu skończę, bo już nie mam pojęcia, co by tu jeszcze napisać... Nie wiem czemu, ale mam ochotę poczytać o Scott'cie. Napiszesz niedługo jakąś scenkę z jego udziałem? Plosem c: Cóż, będę się zmywać. Dziękuję za komentarz u mnie (na który odpisałam jak by co), życzę mnóstwa weny i pozdrawiam <3

    ~ Arawis z keep-ya-far.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dużo Scott'a :) Dzięki za komentarz. Cora jest strasznie irytująca i tak samo wychodzi jak pisze :P

      Usuń
  2. kurcze zaciekawiłas mnie ! jednym tchem przeczytałam poprzednie cześci ! czekam na wiecej :)
    http://sniadanielejdis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony