- Nie wiem jak to uruchamiać, nie umiem tego kontrolować tak jak Scott. To przychodzi samo.
zobaczyłem napis "conversions".
- Co to oznacza?- zapytała mnie Lydia.
- Czekaj... to słowo. Wiem co oznacza- powiedziałem triumfalnie przypominając sobie ostatnią lekcję łaciny.- zamiana.- powiedziałem po chwili.
- Derek zaginął.- powiedziałem.
Kiedy twarz mężczyzny odwróciła się do nas, wiedziałem już kto to jest.
- Derek?- zapytałem podbiegając.
- Jak mogłeś?! Nie rozumiesz...to są moi przyjaciele! Mój dom! Mój sekret! Mój samochód! Nie masz tutaj nic do robienia!
Właśnie otwierałem usta, żeby go przeprosić kiedy Miguel wybiegł z domu
- Halo?- jego głos był stłumiony przez samochód.
- Chyba wiem gdzie może być Miguel- powiedziałem po czym się rozłączyłem.
Rozdział IV
Po tym jak dowiedziałem się gdzie jest Miguel ruszyłem w stronę jej domu, w stronę domu Lydi. Jedyna osoba, którą tutaj znał na tyle dobrze żeby do niej iść. Nie licząc Scott'a, była już 10 wieczorem a ja nadal nie przygotowany do szkoły chodziłem to do szpitala, to do domu Lydi. Zapukałem do dosyć dużych białych drzwi, otworzyła mi pani Martin. Uśmiechnęła się na mój widok, ale kiedy zauważyła policjanta za moim plecami trochę się wystraszyła.
- Coś się stało?- zapytała zdenerwowana.
- Czy jest tutaj może mój kuzyn...Miguel?- zapytałem. Pani Martin pokiwała głową i zaraz zawołała go na dół. Zauważyłem jak po schodach schodzi wysoki blondyn z bardzo poważną miną. Kiedy tylko mnie zauważył stanął w miejscu jak wryty i nie chciał ruszyć dalej. Jeszcze przez chwilę go namawiałem żeby ze mną porozmawiał, aż w końcu się zgodził. Byliśmy już wszyscy w samochodzie, odwróciłem się w stronę Miguela, który wpatrywał się w jedno miejsce przed sobą ,tak jakby nie widział mnie, ani nikogo kto znajdował się w aucie.
- Przepraszam... nie chciałem ci tego mówić.- powiedziałem ze smutkiem i żalem w głosie. Ze zdziwieniem jak Miguel uśmiecha się do mnie, wybaczył mi bardzo szybko, co mnie uszczęśliwiło. Kiedy dojechaliśmy do domu, odrobiłem lekcje i poszedłem spać.
- Przepraszam... nie chciałem ci tego mówić.- powiedziałem ze smutkiem i żalem w głosie. Ze zdziwieniem jak Miguel uśmiecha się do mnie, wybaczył mi bardzo szybko, co mnie uszczęśliwiło. Kiedy dojechaliśmy do domu, odrobiłem lekcje i poszedłem spać.
***
Ranem czułem się jak nowo narodzony, jakbym spał jakieś 10 godzin, ale było to tylko 5. Wychodząc z pokoju zauważyłem Miguela, który właśnie chciał wejść do łazienki. Kiedy usłyszał moje kroki, odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. Kiedy na niego spoglądałem, przypominało mi się jak na niego nawrzeszczałem. W pewnym momencie znów zrobiło mi się przykro, chociaż wiedziałem, że kuzyn już mi wybaczył.
- Wiesz Stiles, wydaję mi się, że się zmieniłeś...- powiedział Miguel z taką pewnością siebie, jakby to co mówił było pewne jak to, że Święty Mikołaj nie istnieje.
- Jestem starym Stiles'em- odpowiedziałem z glupkowatą miną.
- Pamiętasz jak kiedyś robiliśmy żarty cioci Clarze?- zaśmiał się Miguel. Na mojej twarz też pojawił się uśmiech, który przywołał obraz w mojej głowie. Przedstawiał idelnie ubraną i umalowaną ciocię Clarę, która z dumną miną siedziała przy stole. I dwóch małych chłopców siedzących pod stołem i szykujących kolejny plan, żeby zezłościć ciotkę. Jednak tam myśl dosyć szybko ulotniła się z mojej głowy.
- Jeśli pokazałbym się jej teraz na oczy, chybaby mnie zabiła.- zaśmiałem się. W mojej głowie znów przypomniały mi się jego słowa "zmieniłeś się". Ale czy aby na pewno? Mogę tylko powiedzieć, że jestem rozsądniejszy, nic poza tym. Ludzie przez całe życie doświadczają takich zdarzeń, które mogą ich zmienić. Ja doświadczam ich prawie codziennie. Nie każdy rankiem budzi się z lękiem, że może kolejna bliska mu osoba nie żyje, lub jest w kłopotach. Miguel nic ni wiedział, o tym jak naprawdę żyje od jakiś 2 lat. Może ta długa rozłąka uświadomiła mu, że jestem teraz innym człowiekiem. Po moich dosyć długich rozmyśleniach poszedłem na dół, mój tata jak zwykle siedział już przy stole z kanapkami czekającymi na mnie i mojego kuzyna. Wepchnąłem jedną z nich w całości do buzi, mój tata spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
- No co?- powiedziałem z zapchanymi ustami. Do kuchni wszedł Miguel spoglądając na mnie i się śmiejąc.
- Chyba jednak nic się nie zmieniłeś.- zaśmiał się po czym wziął do ręki jedną z kanapek. Po śniadaniu razem z kuzynem wsiedliśmy do niebieskiego jeep'a i pojechaliśmy do szkoły.
- Jeśli pokazałbym się jej teraz na oczy, chybaby mnie zabiła.- zaśmiałem się. W mojej głowie znów przypomniały mi się jego słowa "zmieniłeś się". Ale czy aby na pewno? Mogę tylko powiedzieć, że jestem rozsądniejszy, nic poza tym. Ludzie przez całe życie doświadczają takich zdarzeń, które mogą ich zmienić. Ja doświadczam ich prawie codziennie. Nie każdy rankiem budzi się z lękiem, że może kolejna bliska mu osoba nie żyje, lub jest w kłopotach. Miguel nic ni wiedział, o tym jak naprawdę żyje od jakiś 2 lat. Może ta długa rozłąka uświadomiła mu, że jestem teraz innym człowiekiem. Po moich dosyć długich rozmyśleniach poszedłem na dół, mój tata jak zwykle siedział już przy stole z kanapkami czekającymi na mnie i mojego kuzyna. Wepchnąłem jedną z nich w całości do buzi, mój tata spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
- No co?- powiedziałem z zapchanymi ustami. Do kuchni wszedł Miguel spoglądając na mnie i się śmiejąc.
- Chyba jednak nic się nie zmieniłeś.- zaśmiał się po czym wziął do ręki jedną z kanapek. Po śniadaniu razem z kuzynem wsiedliśmy do niebieskiego jeep'a i pojechaliśmy do szkoły.
***
Kiedy dojechaliśmy na miejsce szkoła wyglądała tak, jak zazwyczaj. Była szra, ponura, tak jak każda szkoła w każdym małym miasteczku. Założyłem swoją torbę na plecy i ruszyłem w kierunku drzwi. Rozglądając się szukając znajomej mi twarzy, jednak nie zauważyłem nikogo oprócz trenera i kilku innych nauczycieli. Powoli poszedłem ze swoim kuzynem w stronę drzwi, na korytarzu każdy poszedł w inną stronę. Podszedłem do swojej szafki, nagle usłyszałem za sobą czyiś głos.
- Cześć.- Cora stała za mną uśmiechając się. Miała parę książek w ręce, wyglądała na zadowoloną z tego, że chodzi do szkoły, w przeciwieństwie do mnie. Odwzajemniłem uśmiech, spoglądając na dziewczynę. Zauważyłem, że wszystkie twarze na korytarzu zwrócone były w naszą stronę. Cora wyglądała, jakby się tym nie przejmowała.
- Prawie zapomniałem, że będziesz chodzić do szkoły.- odparłem, po czym ruszyliśmy w stronę klasy od matematyki. Widząc, że dziewczyna dziwnie kuśtyka złapałem ją za prawą rękę, zatrzymując ją. Spojrzała na mnie zaskoczona, prawie upuszczając książki z rąk.
- Coś ci się stało w nogę...- stwierdziłem unosząc jedną brew. Dziewczyna przewróciła oczami, po czym wyrwała mi się z uścisku.
- To...nic takiego.- odpowiedziała. Chciała ruszyć dalej, lecz znów chwyciłem ją za nadgarstek. Błagalnie na mnie spojrzała, lecz pokręciłem głową.- No dobra, wczoraj poszłam z Derekie'm szukać Petera.- powiedziała trochę zmieszana. Spojrzałem na nią nie dowierzając, "Jak to Petera?!". Przecież Derek ostatnim razem kiedy go widziałem był na pół żywy.
- Cora, przecież wiesz, że Derek jest ranny!- wykrzyknąłem, ale dziewczyna ruchem ręki szybko mnie uciszyła. Wyciągnąłem bezradnie ręce, oczekując jakiejś sensownej odpowiedzi. Jeszcze raz przyjrzałem się ciemno-włosej. Dopiero teraz, na jednym z policzków można było dostrzec małą bliznę. Cora widząc, że na nią spoglądam zakryła ją ręką.
- Uparł się, że go znajdzie. Namawiałam go żeby został....ale nie chciał mnie słuchać. Nie mogłam go puścić samego, dlatego poszłam z nim.- opowiedziała mi, skracając całą historię. W osłupieniu spoglądałem na nią, morderczym wzrokiem.
- Przecież coś mogło wam się stać...- przypomniałem jej o ostatnich wydarzeniach.
- Od kiedy się o nas tak martwisz? - odparła z dezaprobatą, wydarła swoją rękę i odeszła szybkim krokiem. Stałem na korytarzu, patrząc prosto przed siebie. Nagle usłyszałem za sobą kroki, odwróciłem się gwałtownie. Zauważyłem Scott'a, który uśmiechał się do mnie. Sam nie wiem dlaczego, było tak dużo problemów...a Scott zawsze był zadowolony. Razem z wilkołakiem poszedłem na lekcję matematyki. Zauważyłem Corę, szybko zająłem miejsce obok niej. Spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. "Ta dziewczyna jest dosyć specyficzna" pomyślałem spoglądając na Corę, która wyglądała na obrażoną. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic jej nie zrobiłem. Podrzuciłem jej karteczkę z zapisem "Nie wiem co się stało, ale jakbyś zapomniała to ja uratowałem twojego brata". Spojrzałem na nauczyciela, który odwrócony był do tablicy i pisał coś na niej zawzięcie. Rzuciłem karteczką, trafiając idealnie na stolik Cory. Kątem oka zauważyłem jak dziewczyna sięga po nią i powoli czyta. Napisała coś na niej i odrzuciła z powrotem.
- Karteczki?- nauczyciel spojrzał na nas. Cała klasa odwróciła się w naszą stronę zaczynając chichotać pod nosem. - Oboje zostaniecie po lekcjach sprzątać salę biologiczną. Macie się stawić.- powiedział ostrym tonem, po czym wrócił do pisania na tablicy. Cora obrzuciła mnie gniewnym spojrzeniem. Spojrzałem na swój stolik, na której leżała karteczka. Otworzyłem ją, zauważyłem słowa "Ty go nie uratowałeś, znalazłeś go... każdy inny mógłby to zrobić. Jesteś tylko człowiekiem, więc tak naprawdę nie mógłbyś zrobić nic. Choćbyś wiedział gdzie jest." Czasem Cora wydawała mi się być naprawdę sceptyczna. Nie rozumiałem jej zakochania, raz była dla mnie miła jak aniołek, ale czasem zachowywała się tak jakbym był jej odwiecznym wrogiem. Zgniotłem kartkę w pięści sięgając po długopis wpisałem do zeszytu notatki z tablicy. Pozostałe lekcje minęły całkiem szybko, szedłem przez korytarz w stronę sali biologicznej. Zauważyłem Corę, stała przed drzwiami z założonymi rękoma. Spojrzała na mnie, jednak szybko odwróciłem wzrok. Razem weszliśmy do pomieszczenia, stając przed nauczycielem, na którego twarzy gościł zły uśmieszek.
- Zrobił pan to specjalnie?- zapytałem spoglądając na klasę. Była brudna od różnych chemikali.
- Nie, 1 klasy miały dzisiaj doświadczenia. Niestety nie udało im się ich wykonać.- powiedział z podstępnym wyrazem twarzy. Machnął ręką wskazał mopy i wiadra stojące w rogu sali.- Tutaj macie kluczyk, zamknijcie salę po skończeniu.- powiedział rzucając w moją stronę srebrny klucz. Złapałem go jedną ręką wkładając do kieszeni od spodni. Razem z dziewczyną chwyciliśmy mopy i zabraliśmy się do szorowania podłóg. Przez chwilę panowała grobelna cisza, co chwila nerwowo przygryzałem język. Po cichu podszedłem do wiadra i zamoczyłem w nim mop, Cora przyglądała mi się z uwagą. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, jednak żeby zgrywać niedostępną siedziała cicho. Nagle usłyszałem trzask zamykanych drzwi, gwałtownie obróciłem głowę o jakieś 160 stopni. Zauważyłem, że drzwi są zatrzaśnięte. Podbiegłem do nich, próbując otworzyć. Nerwowo szarpałem klamkę, nagle poczułem dotyk czyjejś ręki na ramieniu.
- Masz przecież kluczyk w kieszeni.- Cora zaśmiała się cicho zdejmując swoją dłoń.
- Ta...pamiętałem, tylko chciałem sprawdzić czy...zresztą nieważne.- odparłem trochę zakłopotany. Włożyłem rękę do kieszeni i chwyciłem kluczyk. Od razu włożyłem go do otworu i spróbowałem przekręcić. Jednak nic się nie działo, zorientowałem się, że drzwi są zablokowane z drugiej strony. Spojrzałem na Corę, która wyglądała na zdenerwowaną.
- Odsuń się.- powiedziała.
- Co?- zapytałem kompletnie zdezorientowany.
- To co powiedziałam, odsuń się.- powtórzyła z większym naciskiem.
Nim się zorientowałem dziewczyna mocno kopnęła drzwi nogą, jednak zatoczyła się do tyłu jęcząc z bólu. Przytrzymałem ją w pasie, Cora jednak wyrwała się z uścisku i spróbowała jeszcze raz.
- Przestań! Jesteś ranna!- krzyknąłem wystraszony, że coś może jej się stać. Widząc jak dziewczyna nadal próbuje chwyciłem ją za obydwie ręce i bardzo mocno przytrzymałem. Słysząc jej głośny oddech nieco rozluźniłem nacisk.
- Sama umiem o siebie zadbać.- powiedziała zimnym głosem.
- Słuchaj...- zacząłem. Byłem tak zdenerwowany zachowaniem Cory, że miałem ochotę jej przywalić.- Nie obchodzi mnie czy to ci się podoba, czy nie, ale widząc te wszystkie zabójstwa, które ostatnio miały miejsce...nie pozwolę żebyś została ranna i bezsensownie kopała w drzwi, żeby dowieść swojej siły.- odetchnąłem z ulgą mówiąc jej to wszystko.
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć kiedy na korytarzu usłyszeliśmy czyjeś kroki. Wstrzymałem oddech napinając wszystkie mięśnie w moim ciele. Stałem nieruchomo obok Cory, słysząc jej przyspieszone bicie serca. Nagle do klasy wszedł nauczyciel, widząc dwójkę nastolatków wystraszonych prawie na śmierć podbiegł do nich.
- Co się stało? Drzwi były zablokowane...- zaczął nauczyciel.
- Zatrzasnęły się przypadkowo- powiedziała pospiesznie Cora, która nadal była zdenerwowana.
Po tym wszystkim nauczyciel stwierdził, że mogą wrócić do domu. Stiles wsiadał właśnie do swojego jeep'a, kiedy dojechałem do domu zauważył Scott'a czekającego na mnie przed domem. Podszedłem do niego kładąc swój plecak obok.
- Co jest?- zapytałem przyjaciela, który wyjątkowo się nie uśmiechał.
- Kolejne zabójstwo.... - powiedział tylko tyle.
- Kto został zamordowany?- zapytałem czekając na jakąś odpowiedź. Modliłem się żeby nie był to nikt dobrze mi znany.
Scott trochę się wahał zanim zaczął mówić, przygryzł dolną wargę i kurczowo ścisnął pięści.
- Zamordowano ojca Allison....
__________________________________________________
- Karteczki?- nauczyciel spojrzał na nas. Cała klasa odwróciła się w naszą stronę zaczynając chichotać pod nosem. - Oboje zostaniecie po lekcjach sprzątać salę biologiczną. Macie się stawić.- powiedział ostrym tonem, po czym wrócił do pisania na tablicy. Cora obrzuciła mnie gniewnym spojrzeniem. Spojrzałem na swój stolik, na której leżała karteczka. Otworzyłem ją, zauważyłem słowa "Ty go nie uratowałeś, znalazłeś go... każdy inny mógłby to zrobić. Jesteś tylko człowiekiem, więc tak naprawdę nie mógłbyś zrobić nic. Choćbyś wiedział gdzie jest." Czasem Cora wydawała mi się być naprawdę sceptyczna. Nie rozumiałem jej zakochania, raz była dla mnie miła jak aniołek, ale czasem zachowywała się tak jakbym był jej odwiecznym wrogiem. Zgniotłem kartkę w pięści sięgając po długopis wpisałem do zeszytu notatki z tablicy. Pozostałe lekcje minęły całkiem szybko, szedłem przez korytarz w stronę sali biologicznej. Zauważyłem Corę, stała przed drzwiami z założonymi rękoma. Spojrzała na mnie, jednak szybko odwróciłem wzrok. Razem weszliśmy do pomieszczenia, stając przed nauczycielem, na którego twarzy gościł zły uśmieszek.
- Zrobił pan to specjalnie?- zapytałem spoglądając na klasę. Była brudna od różnych chemikali.
- Nie, 1 klasy miały dzisiaj doświadczenia. Niestety nie udało im się ich wykonać.- powiedział z podstępnym wyrazem twarzy. Machnął ręką wskazał mopy i wiadra stojące w rogu sali.- Tutaj macie kluczyk, zamknijcie salę po skończeniu.- powiedział rzucając w moją stronę srebrny klucz. Złapałem go jedną ręką wkładając do kieszeni od spodni. Razem z dziewczyną chwyciliśmy mopy i zabraliśmy się do szorowania podłóg. Przez chwilę panowała grobelna cisza, co chwila nerwowo przygryzałem język. Po cichu podszedłem do wiadra i zamoczyłem w nim mop, Cora przyglądała mi się z uwagą. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, jednak żeby zgrywać niedostępną siedziała cicho. Nagle usłyszałem trzask zamykanych drzwi, gwałtownie obróciłem głowę o jakieś 160 stopni. Zauważyłem, że drzwi są zatrzaśnięte. Podbiegłem do nich, próbując otworzyć. Nerwowo szarpałem klamkę, nagle poczułem dotyk czyjejś ręki na ramieniu.
- Masz przecież kluczyk w kieszeni.- Cora zaśmiała się cicho zdejmując swoją dłoń.
- Ta...pamiętałem, tylko chciałem sprawdzić czy...zresztą nieważne.- odparłem trochę zakłopotany. Włożyłem rękę do kieszeni i chwyciłem kluczyk. Od razu włożyłem go do otworu i spróbowałem przekręcić. Jednak nic się nie działo, zorientowałem się, że drzwi są zablokowane z drugiej strony. Spojrzałem na Corę, która wyglądała na zdenerwowaną.
- Odsuń się.- powiedziała.
- Co?- zapytałem kompletnie zdezorientowany.
- To co powiedziałam, odsuń się.- powtórzyła z większym naciskiem.
Nim się zorientowałem dziewczyna mocno kopnęła drzwi nogą, jednak zatoczyła się do tyłu jęcząc z bólu. Przytrzymałem ją w pasie, Cora jednak wyrwała się z uścisku i spróbowała jeszcze raz.
- Przestań! Jesteś ranna!- krzyknąłem wystraszony, że coś może jej się stać. Widząc jak dziewczyna nadal próbuje chwyciłem ją za obydwie ręce i bardzo mocno przytrzymałem. Słysząc jej głośny oddech nieco rozluźniłem nacisk.
- Sama umiem o siebie zadbać.- powiedziała zimnym głosem.
- Słuchaj...- zacząłem. Byłem tak zdenerwowany zachowaniem Cory, że miałem ochotę jej przywalić.- Nie obchodzi mnie czy to ci się podoba, czy nie, ale widząc te wszystkie zabójstwa, które ostatnio miały miejsce...nie pozwolę żebyś została ranna i bezsensownie kopała w drzwi, żeby dowieść swojej siły.- odetchnąłem z ulgą mówiąc jej to wszystko.
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć kiedy na korytarzu usłyszeliśmy czyjeś kroki. Wstrzymałem oddech napinając wszystkie mięśnie w moim ciele. Stałem nieruchomo obok Cory, słysząc jej przyspieszone bicie serca. Nagle do klasy wszedł nauczyciel, widząc dwójkę nastolatków wystraszonych prawie na śmierć podbiegł do nich.
- Co się stało? Drzwi były zablokowane...- zaczął nauczyciel.
- Zatrzasnęły się przypadkowo- powiedziała pospiesznie Cora, która nadal była zdenerwowana.
Po tym wszystkim nauczyciel stwierdził, że mogą wrócić do domu. Stiles wsiadał właśnie do swojego jeep'a, kiedy dojechałem do domu zauważył Scott'a czekającego na mnie przed domem. Podszedłem do niego kładąc swój plecak obok.
- Co jest?- zapytałem przyjaciela, który wyjątkowo się nie uśmiechał.
- Kolejne zabójstwo.... - powiedział tylko tyle.
- Kto został zamordowany?- zapytałem czekając na jakąś odpowiedź. Modliłem się żeby nie był to nikt dobrze mi znany.
Scott trochę się wahał zanim zaczął mówić, przygryzł dolną wargę i kurczowo ścisnął pięści.
- Zamordowano ojca Allison....
__________________________________________________
Ten rozdział przyszedł mi do napisania z ogromnym trudem.
Na początku nie miałam na niego pomysłów, a potem pomyślałam
"A tam, uśmiercę kogoś..." No i padło na niego :c
Tak wiem, krótki! Przepraszam, ale mam już fajny pomysł, który
nie będzie zrealizowany w następnym odcinku tylko trochę później ;)
Ogólnie to jak wam się podoba Cora&Stiles?
Kurczę, miała być Stydia a nie było jeszcze ani razu.
Muszę coś wymyślić i to szybko! Obiecuję następny rozdział będzie
przesłodzony tą parą *_*
Najlepsze jest to, że ja znam już przebieg dalszych 4 części a wy nadal stoicie przy tej :D
Najlepsze jest to, że ja znam już przebieg dalszych 4 części a wy nadal stoicie przy tej :D
Rozdział trzymał w napięciu, aż do ostatniego słowa! Muszę powiedzieć, że robi się naprawdę ciekawie. Ah ten Peter, gdzie go wywiało? Serio polubiłam Corę, i to jak Stiles się nią opiekuję *_* Ale cieszę się, że w następnym rozdziale trochę Stydii wpadnie.
OdpowiedzUsuńMiguel jest niby fajny, ale czasami denerwujący :/ Łapy z daleka od Lydi!
No i końcówka! Mega! Jak mogłaś uśmiercić jedną z moich ulubionych postaci? SERIO? Biedna Allison...... :(
Jestem strasznie ciekawa kto morduje i co jeszcze ciekawsze "po co?"
Pozdrawiam, życzę weny :*
~ Podwodna Nimfa
Ah, no ja też polubiłam Corę i Stiles'a ^_^
UsuńNiestety, ktoś musiał zginąć. Padło na niego :C
Również pozdrawiam
Z góry przepraszam za to przywitanie, ale jestem wstrząśnięta i zbulwersowana...
OdpowiedzUsuńDLACZEGO CHRIS?! ZABIŁAŚ CHRISA?! KOBIETO, CZY TY TO NA PRAWDĘ ZROBIŁAŚ?! W twoim opowiadaniu może i nie odgrywał większej roli, ale... matko, daj mi ochłonąć... słabo mi.
Stiles i Cora są nawet słodcy, chociaż wiesz... team Stydia na wieki! Czekam na rozwinięcie akcji, no bo kto nie lubi trójkątów? ;D
No i Miguel... nadal go nie lubię. Nie wiem czemu, strasznie mnie irytuje. W dodatku tak sobie do Lydii hasa po nocach, przegiąłeś, chłopie. Haha :D
"Nie rozumiałem jej zakochania..." – nie powinno być "zachowania"?
Bardzo podoba mi się długość rozdziału, tamte były zdecydowanie za krótkie. Czasami zdarzają Ci się jakieś małe literówki, ale poza tym jest dobrze ;) Czekam na następny rozdział i pozdrawiam <3
~ Arawis z keep-ya-far.blogspot.com
R.I.P. Christopher Argent [*] :c
Dzięki, widzisz jak pisałam rozdział myślałam o Stydi, dlatego tam wyszło "zakochania" a nie "zachowania" xd
UsuńRównież pozdrawiam i czekam na twój rozdział ^_^
Powiem ci tak, bardzo ciekawy blog i dość wciągający, ale jeśli chcesz doprowadzić go do perfekcji i zyskać większe grono odbiorców to musisz ciężko popracować nad gramatyką i ortografią
OdpowiedzUsuńCały czas staram się coś poprawiać :3 Dzięki za rady
Usuń