- Wiesz Stiles, wydaję mi się, że się zmieniłeś...- powiedział Miguel
- Cześć.- Cora stała za mną uśmiechając się.
- Coś ci się stało w nogę...- stwierdziłem unosząc jedną brew. Dziewczyna przewróciła oczami, po czym wyrwała mi się z uścisku.
No dobra, wczoraj poszłam z Derekie'm szukać Petera.- powiedziała trochę zmieszana
- Karteczki?- nauczyciel spojrzał na nas
-Oboje zostaniecie po lekcjach sprzątać salę biologiczną.
Nagle usłyszałem trzask zamykanych drzwi.
Nie obchodzi mnie czy to ci się podoba, czy nie, ale widząc te wszystkie zabójstwa, które ostatnio miały miejsce...nie pozwolę żebyś została ranna i bezsensownie kopała w drzwi, żeby dowieść swojej siły.- odetchnąłem z ulgą mówiąc jej to wszystko.
- Zamordowano ojca Allison....
Rozdział V
Siedziałem teraz w domu Derek'a w towarzystwie Cory, Lydii, Malii i Dereka. Spoglądaliśmy na siebie nerwowo nie wiedząc co powiedzieć, Derek ledwo co trzymał się na fotelu z założonymi rękami. Malia wyglądała na smutną, podobnie jak Lydia. Nie dziwię się jej, ojciec jej najlepszej przyjaciółki został zabity. Nadal nie docierało do mnie te słowa. Wydawało mi się, że tak dobrze umie się bronić, był wyszkolony, jednak siły nadprzyrodzone przeważnie zwyciężają ze zwykłym człowiekiem. Co chwila sprawdzałem telefon, żeby zobaczyć czy nie dostałem nowym wiadomości od Scott'a. Jednak nie zauważyłem niczego oprócz głupiego sms'a od taty: "Kiedy wrócisz do domu? Chcieliśmy razem z Miguelem zjeść kolację..." Schowałem komórkę do kieszeni chodząc w tą i z powrotem.
- To nie może być możliwe... kto mógłby to zrobić?- zapytałem pozostałych, którzy nadal siedzieli zamknięci w sobie.
W końcu Derek ruszył się z miejsca, westchnął głęboko.
- Argentowie mają sporo wrogów, wbrew pozorom.- Derek spróbował być śmieszny i ironiczny.
Zgromiłem go wzrokiem, widząc minę Lydii.
- Może moglibyśmy jakoś go złapać, po zapachu?- tym razem powiedziała to Malia, natychmiast spojrzałem w jej stronę. - ale najpierw...musimy dostać się do ciała Chrisa.- dodała zaraz ściszając głos. Wiedziałem, że było to niewłaściwe, wkradać się do miejsca gdzie leży zmarły już Argent. Jednak...to jedyne nasze wyjście, ostatnie.
- Allison nie może się o tym dowiedzieć, jasne?- powiedziałem z naciskiem na ostatnie słowo. Wszyscy pokiwali głowami, oprócz jednej osoby. Spojrzałem w stronę Lydii, która była przybita całą sytuacją. - Lydia?- zapytałem. Lekko kiwnęła głową, sam nie wiedziałem czy nie ma teraz ochoty powiedzieć o wszystkim Allison. Zapewne najlepiej gdybyśmy wcale tego nie zrobili. A co jeśli ten morderca będzie chciał zabić jego córkę? Derek zerwał się z miejsca i chwiejnym krokiem podszedł do drzwi, szybko jednak chwycił się bocznej ściany. Odwrócił głowę i spojrzał na nasze przestraszone i zdezorientowane twarze. Zauważyłem jak Cora śle mu przepraszające spojrzenie.
- Malia i Cora pójdą ze mną, wy musicie czekać na jakieś wiadomości od Scotta.- powiedział spoglądając na mnie i na rudowłosą. Kiwnąłem głową patrząc jak reszta grupy wychodzi. Cora odwróciła się do mnie i posłała mi słaby uśmieszek. Zdziwiony jej zachowaniem usiadłem z powrotem na krześle, nie rozumiałem tej dziewczyny. Ku mojemu zdziwieniu Lydia powoli usiadła obok mnie chwytając za moją rękę. Podniosłem głowę do góry, widząc, że dziewczyna spogląda mi w oczy. Po jej dotyku moje ciało przeszyły dreszcze, zawsze się tak czułem pod wpływem jej dotknięcia. Zauważyłem, że po jej policzku spływa pojedyncza łza. Lydia wbiła wzrok w ziemię prawie się nie ruszając, na jej twarzy pojawiało się coraz więcej mokrych kropelek.
- Nie mogę w to uwierzyć...- zaczęła ze smutkiem w głosie. Siedziałem tam, brakowało mi słów żeby coś powiedzieć, byłem zestresowany taką bliskością Lydii. Nigdy nie zachowywała się tak w mojej obecności, zwykle udawała pustą dziewczynę, której nie interesuje co się dzieje dookoła. Ale wiedziałem, że ruda jest tak naprawdę bardzo mądra i potrafiłaby wybrnąć nawet z najtrudniejszego problemu.
- Ja też nie...- w końcu wydobyłem z siebie te 3 słowa, które nie brzmiały zbyt pocieszająco. Myśl Siles! Obok ciebie siedzi dziewczyna, która ci się podoba!" krzyknąłem sam do siebie w myślach, czując gładką dłoń Lydii.
- Najbardziej szkoda mi Allison, straciła obojga rodziców. Jest załamana, a ja nie wiem jak ją pocieszyć.- westchnęła ze smutkiem ocierając mokry policzek. Miałem ochotę powiedzieć jej co do niej czuje, lecz ten moment wydawał mi się nieodpowiedni. Ja również martwiłem się o Allison, sam wiem jak to jest stracić rodzica, nie jest to wcale przyjemne uczucie. Czujesz...pustkę, nie dociera do ciebie nic, nie chcesz nikogo słuchać. Stajesz się być obrażonym na cały świat, który nie jest niczemu winny. Przestajesz z kimkolwiek rozmawiać, nawet z najbliższymi osobami, stajesz się być jedną wielką czarną dziurą, która nie chce otworzyć się przed innymi. Z rozmyśleń wyrwał mnie dosyć głośny dzwonek telefonu, wyciągnąłem go z kieszeni i nacisnąłem zieloną słuchawkę widząc, że dzwoni "Scott".
- Mamy problem...- stwierdził Scott. Był wyraźnie zdenerwowany, co można było usłyszeć nawet przez telefon.
- Jaki?- zapytałem zdziwiony, myślałem, że już nic nadzwyczajnego nie może się stać. Lydia wstała wsłuchując się dokładnie o czym rozmawiamy, ona także wyglądała na nieco zdenerwowaną.
- Ciało Argenta zniknęło.- powiedział słabym głosem. Wstrzymałem oddech, jednak po chwili usłyszałem w słuchawce głos Scott'a.- I Allison też.- dodał. Lydia zakryła usta dłonią, po czym drugą chwyciła mnie za rękę. - Idziemy jej szukać, mógłbyś z Lydią nam pomóc. Przeszukajcie szkołę, biuro Deaton'a a my przeszukamy las.- powiedział po czym się rozłączył. Spojrzałem na Lydię, której ręka zaczęła się trząść, dziewczyna spoglądała na podłogę nie oddzywając się. Spojrzałem jej prosto w oczy, podnosząc jej podbródek. Sam nie mogłem uwierzyć, w to co robię. Jeszcze nigdy nie odważyłem się czegoś takiego zrobić.
- Słuchaj...jeżeli mamy znaleźć Allison musisz nam pomóc. Nie poradzimy sobie bez ciebie.- powiedziałem dodając jej otuchy i chęci do odszukania naszej przyjaciółki. Lydia kiwnęła głową, po czym razem wyszliśmy z budynku. Wsiadłem do mojego samochodu, a zaraz za mną wsiadła Lydia. Cisnąłem gazu i wyjechałem z podjazdu. Kiedy jechaliśmy na dworze było już dosyć ciemno, dlatego trudniej było nam się rozglądać. Kierowałem się w stronę szkoły, mając nadzieję, że Allison tam będzie. Kiedy Scott poinformował mnie o całym zajściu nie wiedziałem co mam myśleć. Kto chciałby porwać ciało Argenta i Allison? To nie miałoby sensu. Widząc jak Lydia ma zamknięte oczy i myślami błądzi gdzieś indziej zjechałem na bok drogi, zatrzymałem się. Nagle otworzyła je i zaczęła głośno krzyczeć.
- Hej Lydia!- krzyknąłem przytrzymując dziewczynę na fotelu. Łzy pociekły z jej oczu, lecz stała się spokojniejsza.- Co odczułaś?- zapytałem po chwili, puszczając ją z objęcia.
- To takie dziwne uczucie...jakby...ktoś umarł, ale nie do końca.- powiedziała ze strachem w głosie. Czyżby chodziło o Allison. Chwyciłem za komórkę i napisałem wiadomość do Scott'a, potem włożyłem ją z powrotem do kieszeni. Poczułem zimny powiew wiatru, a moje całe ciało przeszyły nieprzyjemne dreszcze. Myślami błądziłem gdzieś indziej, miałem przed sobą obraz kogoś w czarnym ubraniu, wywlekającego martwe ciało Argenta. Lydia pstryknęła palcami przed moją twarzą, gwałtownie odwróciłem wzrok w jej stronę.
- Pojedziemy kiedyś do tej szkoły?- zapytała wskazując ręką na moje kluczyki, cały ten czas staliśmy na poboczu drogi. Ruszyłem samochodem i pojechałem ulicą w stronę szkoły, Scott mi nie odpisywał, może coś się stało? A może po prostu nie ma czasu, skoro biega po lesie szukając swojej byłej dziewczyny. Po 5 minutach byliśmy na miejscu, wysiadłem z samochodu trzymając w ręce kombinerki. Podszedłem do drzwi i otworzyłem zamek, razem z Lydią weszliśmy do środka. Na korytarzu było ciemno i cicho, nie było żadnych śladów tego, że ktoś mógłby tu być. Przynajmniej tak mi się wydawało, zaświeciłem latarkę i skierowałem ją na pobliskie szafki. Potem na drugą stronę, nic tam nie było. Zwyczajna szkoła, zwyczajne ściany, wszystko wydawało się być normalne. Skierowałem światło wzdłuż korytarza, ruszyłem naprzód robiąc ostrożne lecz duże kroki. Lydia szła tuż za mną, głośno oddychając. Czułem jej strach, ja też się bałem. Zawsze się boję, mimo iż robię to co do mnie należy. Niespodziewanie usłyszeliśmy krzyki, spojrzałem na rudowłosą dziewczynę, która zamarła w bezruchu. Ale to nie był krzyk Allison, ani nikogo kto wydawał mi się być znany. Ruszyłem przed siebie, robiąc ciche kroki. Szedłem w stronę dobiegających odgłosów, kiedy jednak dziewczyna nie przestawała krzyczeć przyspieszyłem kroku. Lydia złapała mnie za rękę, odwróciłem się w jej stronę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...- powiedziała.
- A jeżeli ktoś potrzebuje pomocy?- zapytałem szeptem.
- A co jeżeli to dwa wilkołaki bijące się gdzieś w sali gimnastycznej.- syknęła.
- A co jeśli nie?- odparłem najciszej jak tylko potrafiłem.
Przestaliśmy rozmawiać, kiedy odgłosy ucichły. Usłyszałem jakieś kroki, które zmierzają w moją stronę. "Morderca" pomyślałem, chwyciłem Lydię za rękę i wbiegłem razem z nią do klasy, która znajdowała się obok. Zaczęło kręcić mi się w głowie, traciłem nad sobą kontrolę. Moje oddechy stawały się coraz głośniejsze, przysiadłem na ziemi nie widząc co dzieję się obok.
- To...atak....atak...paniki.- wysapałem cicho. Lydia była przerażona, nie wiedziała co ma zrobić, jeśli ktoś by nas teraz usłyszał, byłoby po nas. Jednak dziewczyna opanowując narastające w niej zdenerwowanie usiadła obok mnie chwytając za moją rękę. Czułem narastający ból w głowie, przed oczami miałem tylko migoczące światło latarki, które w jednym momencie zgasło. Usłyszałem niewyraźne szepty Lydii, jednak nie mogłem nic usłyszeć. W końcu dotarło do mnie, że jeżeli teraz się nie pozbieram możemy zginąć. Złapałem się za głowę zamykając oczy, próbowałem się uspokoić. W końcu normalnie słyszałem już Lydię.
- Licz ze mną...- powtarzała jakby upewniając się, czy aby na pewno wiem o co jej chodzi.- Jeden...dwa..- mówiła powoli- Trzy...cztery...- dodała po chwili, widząc jak się uspokajam.
- Pięć...- wysapałem resztkami sił.- Sześć...Siedem...- mówiłem po kolej licząc swoje oddechy.
- Dobrze ci idzie, licz dalej.- nie przestawała Lydia.
- Dziewięć...Dziesięć...- powiedziałem równocześnie z dziewczyną. Odetchnąłem głęboko otwierając oczy, dokładnie wiedziałem gdzie się znajduje, słyszałem jak moje odbicia mojego serca stają się coraz rzadsze i cichsze. Nasłuchując, czy osoba nadal znajduje się na korytarzu, chwyciłem za latarkę, która leżała na ziemi. Włączyłem ją z powrotem. Oświetlając całą klasę, kiedy zorientowałem się, że nikogo nie słychać wstałem i chwyciłem za klamkę. Lekko uchyliłem drzwi, rozejrzałem się w obydwie strony. Ciężko było mi coś dojrzeć, jednak człowieka chyba bym zauważył. Po cichu wyszedłem z klasy, a zaraz za mną Lydia. Spojrzałem na nią wystraszonym wzrokiem, ona miała podobny.
- Jeżeli chcesz możesz tu poczekać.- nadal miałem ściszony głos.
- Oszalałeś, nie zostanę tutaj sama.- odparła.
Razem ruszyliśmy w głąb korytarza, zaglądaliśmy do każdej klasy po kolej szukając dziewczyny, która przeraźliwie krzyczała. Być może już nie żyła...pomyślałem, lecz szybko odgoniłem myśl z mojej głowy skupiając się na jej odnalezieniu. Nacisnąłem klamkę z jednej klasy, drzwi zaskrzypiały. Zacisnąłem zęby, po czym szybko otworzyłem. W środku było ciemno, jednak w mroku coś zauważyłem. Poświeciłem latarką w tamtym miejscu, na ziemi leżała dziewczyna. Umalowana krwią, przewrócona na prawy bok. Podbiegłem do niej dając latarkę rudowłosej. Miała liczne zadrapania na rękach i nogach, przykucnąłem przy niej i nachyliłem się.
- Ona żyje...- powiedziałem odsuwając głowę.
- Ja też nie...- w końcu wydobyłem z siebie te 3 słowa, które nie brzmiały zbyt pocieszająco. Myśl Siles! Obok ciebie siedzi dziewczyna, która ci się podoba!" krzyknąłem sam do siebie w myślach, czując gładką dłoń Lydii.
- Najbardziej szkoda mi Allison, straciła obojga rodziców. Jest załamana, a ja nie wiem jak ją pocieszyć.- westchnęła ze smutkiem ocierając mokry policzek. Miałem ochotę powiedzieć jej co do niej czuje, lecz ten moment wydawał mi się nieodpowiedni. Ja również martwiłem się o Allison, sam wiem jak to jest stracić rodzica, nie jest to wcale przyjemne uczucie. Czujesz...pustkę, nie dociera do ciebie nic, nie chcesz nikogo słuchać. Stajesz się być obrażonym na cały świat, który nie jest niczemu winny. Przestajesz z kimkolwiek rozmawiać, nawet z najbliższymi osobami, stajesz się być jedną wielką czarną dziurą, która nie chce otworzyć się przed innymi. Z rozmyśleń wyrwał mnie dosyć głośny dzwonek telefonu, wyciągnąłem go z kieszeni i nacisnąłem zieloną słuchawkę widząc, że dzwoni "Scott".
- Mamy problem...- stwierdził Scott. Był wyraźnie zdenerwowany, co można było usłyszeć nawet przez telefon.
- Jaki?- zapytałem zdziwiony, myślałem, że już nic nadzwyczajnego nie może się stać. Lydia wstała wsłuchując się dokładnie o czym rozmawiamy, ona także wyglądała na nieco zdenerwowaną.
- Ciało Argenta zniknęło.- powiedział słabym głosem. Wstrzymałem oddech, jednak po chwili usłyszałem w słuchawce głos Scott'a.- I Allison też.- dodał. Lydia zakryła usta dłonią, po czym drugą chwyciła mnie za rękę. - Idziemy jej szukać, mógłbyś z Lydią nam pomóc. Przeszukajcie szkołę, biuro Deaton'a a my przeszukamy las.- powiedział po czym się rozłączył. Spojrzałem na Lydię, której ręka zaczęła się trząść, dziewczyna spoglądała na podłogę nie oddzywając się. Spojrzałem jej prosto w oczy, podnosząc jej podbródek. Sam nie mogłem uwierzyć, w to co robię. Jeszcze nigdy nie odważyłem się czegoś takiego zrobić.
- Słuchaj...jeżeli mamy znaleźć Allison musisz nam pomóc. Nie poradzimy sobie bez ciebie.- powiedziałem dodając jej otuchy i chęci do odszukania naszej przyjaciółki. Lydia kiwnęła głową, po czym razem wyszliśmy z budynku. Wsiadłem do mojego samochodu, a zaraz za mną wsiadła Lydia. Cisnąłem gazu i wyjechałem z podjazdu. Kiedy jechaliśmy na dworze było już dosyć ciemno, dlatego trudniej było nam się rozglądać. Kierowałem się w stronę szkoły, mając nadzieję, że Allison tam będzie. Kiedy Scott poinformował mnie o całym zajściu nie wiedziałem co mam myśleć. Kto chciałby porwać ciało Argenta i Allison? To nie miałoby sensu. Widząc jak Lydia ma zamknięte oczy i myślami błądzi gdzieś indziej zjechałem na bok drogi, zatrzymałem się. Nagle otworzyła je i zaczęła głośno krzyczeć.
- Hej Lydia!- krzyknąłem przytrzymując dziewczynę na fotelu. Łzy pociekły z jej oczu, lecz stała się spokojniejsza.- Co odczułaś?- zapytałem po chwili, puszczając ją z objęcia.
- To takie dziwne uczucie...jakby...ktoś umarł, ale nie do końca.- powiedziała ze strachem w głosie. Czyżby chodziło o Allison. Chwyciłem za komórkę i napisałem wiadomość do Scott'a, potem włożyłem ją z powrotem do kieszeni. Poczułem zimny powiew wiatru, a moje całe ciało przeszyły nieprzyjemne dreszcze. Myślami błądziłem gdzieś indziej, miałem przed sobą obraz kogoś w czarnym ubraniu, wywlekającego martwe ciało Argenta. Lydia pstryknęła palcami przed moją twarzą, gwałtownie odwróciłem wzrok w jej stronę.
- Pojedziemy kiedyś do tej szkoły?- zapytała wskazując ręką na moje kluczyki, cały ten czas staliśmy na poboczu drogi. Ruszyłem samochodem i pojechałem ulicą w stronę szkoły, Scott mi nie odpisywał, może coś się stało? A może po prostu nie ma czasu, skoro biega po lesie szukając swojej byłej dziewczyny. Po 5 minutach byliśmy na miejscu, wysiadłem z samochodu trzymając w ręce kombinerki. Podszedłem do drzwi i otworzyłem zamek, razem z Lydią weszliśmy do środka. Na korytarzu było ciemno i cicho, nie było żadnych śladów tego, że ktoś mógłby tu być. Przynajmniej tak mi się wydawało, zaświeciłem latarkę i skierowałem ją na pobliskie szafki. Potem na drugą stronę, nic tam nie było. Zwyczajna szkoła, zwyczajne ściany, wszystko wydawało się być normalne. Skierowałem światło wzdłuż korytarza, ruszyłem naprzód robiąc ostrożne lecz duże kroki. Lydia szła tuż za mną, głośno oddychając. Czułem jej strach, ja też się bałem. Zawsze się boję, mimo iż robię to co do mnie należy. Niespodziewanie usłyszeliśmy krzyki, spojrzałem na rudowłosą dziewczynę, która zamarła w bezruchu. Ale to nie był krzyk Allison, ani nikogo kto wydawał mi się być znany. Ruszyłem przed siebie, robiąc ciche kroki. Szedłem w stronę dobiegających odgłosów, kiedy jednak dziewczyna nie przestawała krzyczeć przyspieszyłem kroku. Lydia złapała mnie za rękę, odwróciłem się w jej stronę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...- powiedziała.
- A jeżeli ktoś potrzebuje pomocy?- zapytałem szeptem.
- A co jeżeli to dwa wilkołaki bijące się gdzieś w sali gimnastycznej.- syknęła.
- A co jeśli nie?- odparłem najciszej jak tylko potrafiłem.
Przestaliśmy rozmawiać, kiedy odgłosy ucichły. Usłyszałem jakieś kroki, które zmierzają w moją stronę. "Morderca" pomyślałem, chwyciłem Lydię za rękę i wbiegłem razem z nią do klasy, która znajdowała się obok. Zaczęło kręcić mi się w głowie, traciłem nad sobą kontrolę. Moje oddechy stawały się coraz głośniejsze, przysiadłem na ziemi nie widząc co dzieję się obok.
- To...atak....atak...paniki.- wysapałem cicho. Lydia była przerażona, nie wiedziała co ma zrobić, jeśli ktoś by nas teraz usłyszał, byłoby po nas. Jednak dziewczyna opanowując narastające w niej zdenerwowanie usiadła obok mnie chwytając za moją rękę. Czułem narastający ból w głowie, przed oczami miałem tylko migoczące światło latarki, które w jednym momencie zgasło. Usłyszałem niewyraźne szepty Lydii, jednak nie mogłem nic usłyszeć. W końcu dotarło do mnie, że jeżeli teraz się nie pozbieram możemy zginąć. Złapałem się za głowę zamykając oczy, próbowałem się uspokoić. W końcu normalnie słyszałem już Lydię.
- Licz ze mną...- powtarzała jakby upewniając się, czy aby na pewno wiem o co jej chodzi.- Jeden...dwa..- mówiła powoli- Trzy...cztery...- dodała po chwili, widząc jak się uspokajam.
- Pięć...- wysapałem resztkami sił.- Sześć...Siedem...- mówiłem po kolej licząc swoje oddechy.
- Dobrze ci idzie, licz dalej.- nie przestawała Lydia.
- Dziewięć...Dziesięć...- powiedziałem równocześnie z dziewczyną. Odetchnąłem głęboko otwierając oczy, dokładnie wiedziałem gdzie się znajduje, słyszałem jak moje odbicia mojego serca stają się coraz rzadsze i cichsze. Nasłuchując, czy osoba nadal znajduje się na korytarzu, chwyciłem za latarkę, która leżała na ziemi. Włączyłem ją z powrotem. Oświetlając całą klasę, kiedy zorientowałem się, że nikogo nie słychać wstałem i chwyciłem za klamkę. Lekko uchyliłem drzwi, rozejrzałem się w obydwie strony. Ciężko było mi coś dojrzeć, jednak człowieka chyba bym zauważył. Po cichu wyszedłem z klasy, a zaraz za mną Lydia. Spojrzałem na nią wystraszonym wzrokiem, ona miała podobny.
- Jeżeli chcesz możesz tu poczekać.- nadal miałem ściszony głos.
- Oszalałeś, nie zostanę tutaj sama.- odparła.
Razem ruszyliśmy w głąb korytarza, zaglądaliśmy do każdej klasy po kolej szukając dziewczyny, która przeraźliwie krzyczała. Być może już nie żyła...pomyślałem, lecz szybko odgoniłem myśl z mojej głowy skupiając się na jej odnalezieniu. Nacisnąłem klamkę z jednej klasy, drzwi zaskrzypiały. Zacisnąłem zęby, po czym szybko otworzyłem. W środku było ciemno, jednak w mroku coś zauważyłem. Poświeciłem latarką w tamtym miejscu, na ziemi leżała dziewczyna. Umalowana krwią, przewrócona na prawy bok. Podbiegłem do niej dając latarkę rudowłosej. Miała liczne zadrapania na rękach i nogach, przykucnąłem przy niej i nachyliłem się.
- Ona żyje...- powiedziałem odsuwając głowę.
________________________________________________
Kolejny rozdział już jest! :3
Dziękuję za komentarze i bla bla bla.... No to lubicie takie trochę kryminalne scenki? Jak myślicie gdzie podziała się Allison i ciało jej ojca?
Kto jest mordercą? Ja wiem, ale wam nie powiem xd Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, szczerze mi się tylko końcowa scena ze szkołą przypadła do gustu. Reszta jest trochę taka nużąca i nieciekawe opisy są. Zauważyliście nowy wygląd bloga? Trochę się namęczyłam, ale myślę, że ujdzie na biede XD Naprawdę już od jakiś 5 miesięcy nie otwierałam photoshopa, żeby cokolwiek tam zrobić. Dzisiaj było to tak na spontana.
W takim razie ja pierwsza? :3
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że cieszę się iż wstawiłaś rozdział. A co do wyglądu, to boski! Stiles jako anioła *_* Naprawdę świetnie ci to wyszło xd Ah, Scott....dlaczego przerwałeś tak podniosłą chwilę mojej ukochanej pary? Ugh....
Jestem strasznie ciekawa gdzie jest ciało Argenta, i co najważniejsze Allison! Jak ją też uśmiercisz, to nie wiem co ci zrobię! I tak już za dużo...
Ja jak zwykle dosyć krótki komentarz, bo czasu nie ma ani słów :/ Jednak staram się jak mogę, uwierz!
Słodka chwila na końcu, jal Lydia pomaga Stiles'owi :* A i jestem też strasznie, strasznie ciekawa co to za dziewczyna :3 Mam nadzieję, że w następnym rozdziale trochę się o niej dowiemy.
Pozdrawiam i życzę weny do dalszej pracy ^_^
Dziękuję ci, że za każdym razem tak się cieszysz z wstawionego rozdziału :3 Nie będę ukrywać, mi też ta ostatnia scena strasznie się spodobała ^_^ Jednak nie mogę zdradzić gdzie jest Allison, jedyne co zrobię to obiecam, że w następnym rozdziale wszystkiego się dowiesz.
UsuńRównież pozdrawiam :*
Super rozdzial ;*
OdpowiedzUsuńTwoja mocna strona.sa dialogi ;*
Zapraszam: gertrama.blogspot.com
obserwujemy? Odp u mnie ;*
Tak, wiem. Ja to zawsze mam wejście. Przeczytałam już dawno, ale miałam jakiś fatalny humor, że rameczka "dodaj komentarz" do mnie nie przemawiała, a potem oczywiście zapomniałam :c Nie bij :c
OdpowiedzUsuńJezu, to takie smutne, ja tak uwielbiam Chrisa :c Nie wiem, co na ten temat więcej mogłabym dodać... Nie, nie... I'm done.
Akcja przednia, zwłaszcza ta w szkole... Kim jest ta dziewczyna, huh? Nie wiem, nie wiem... Nawet nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać... Wybacz, nie mam weny, nawet na pisanie komentarzy...
Powiem tyle, że było świetnie, jakieś pojedyncze literówki, ale na to można przymknąć oko, najwyżej przeczytaj jeszcze raz tekst, nawet już po dodaniu i wyłapuj takie małe błędy ;) Mój rozdział chyba zbliża się wielkimi, no dobra, małymi krokami, została mi do napisania jakaś jedna scena, ok,ok, półtorej... Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, bo chcę wiedzieć, kim jest ta laska i gdzie wcięło Allison (no proszę, ta dziewczyna znowu mnie irytuje xD), więc weny życzę i pozdrawiam <3
~ Arawis z keep-ya-far.blogspot.com
A, zapomniałam, to w końcu ja. Nowy szablon bardzo fajny, ale nie wiem, czy to tylko u mnie nie ma tła pod postami (może wina przeglądarki), ale przydałoby się, może przynajmniej półprzezroczyste. Musiałam zaznaczyć cały tekst, żeby przeczytać, bo litery zlewają się z obrazkiem tła :c
UsuńDziękuję za komentarz ♥
UsuńU mnie litery są czarne, ale ten szablon jakoś do mnie nie przemówił, więc powinnam go zmienić do najbliższego rozdziału.
Myślę, że szybko wstawisz swój, bo już tak długo czekam... (zaraz chyba zapomnę co się tam działo u cb)