- Co cię łączy z Miguelem?- zapytałem.
- Nic....- powiedziała. Spojrzałem na nią spojrzeniem pełnym żalu.
- Widziałem co robiliście na dyskotece.- powiedziałem ze smutkiem w głosie.
- Spokojnie, uratowaliśmy cię.- powiedziała Lydia spokojnym głosem, tak żeby nie zestresować dziewczyny.- Jak masz na imię?- zapytała po chwili, widząc zdziwenie na twarzy dziewczyny.
- Lucy Weatter.- stwierdziła.
- Okej, więc wiemy że jesteś wilkołakiem.- powiedziałem wreszcie po długich rozmyśleniach. Dziewczyna spojrzała na mnie dużymi brązowymi oczami, które lekko świeciły w ciemnościach.
- Wilko...czym?- zapytała oszołomiona.
Dw...- urwałem w połowie słowa widząc przed oczami tylko ciemność.
- Spokojnie, uratowaliśmy cię.- powiedziała Lydia spokojnym głosem, tak żeby nie zestresować dziewczyny.- Jak masz na imię?- zapytała po chwili, widząc zdziwenie na twarzy dziewczyny.
- Lucy Weatter.- stwierdziła.
- Okej, więc wiemy że jesteś wilkołakiem.- powiedziałem wreszcie po długich rozmyśleniach. Dziewczyna spojrzała na mnie dużymi brązowymi oczami, które lekko świeciły w ciemnościach.
- Wilko...czym?- zapytała oszołomiona.
Dw...- urwałem w połowie słowa widząc przed oczami tylko ciemność.
Rozdział VII
Czułem przeszywający ból w kościach, nie mogłem ruszyć lewą ręką, myślałem że zaraz rozsadzi moją głowę. Miękka poduszka szpitalna nie dawała zbyt dużo, żeby uśmierzyć ból. Próbując otworzyć oczy dostrzegłem jasne światło. Usłyszałem czyjeś głosy, chyba mojego taty. Z każdą minutą kolory stawały się ostrzejsze, a kształty pochylające się nade mną bardziej wyraźnie. Zauważyłem przestraszoną twarz Scott'a i mojego taty, którzy na widok moich otwierających się oczu odetchnęły z ulgą. Spróbowałem się podnieść, lecz poczułem rękę na moim ramieniu, która nakazuje mi położyć się na łóżku. Po raz kolejny poczułem ból w głowie. Jedną ręką, którą mogłem sprawnie ruszać złapałem się za nią i potarłem, jakby to miało mnie uleczyć.
- Stiles, słyszysz mnie?- głos Scott'a był wyraźnie rozżalony. - Gdyby nie to, że nie odbierałem od ciebie telefonów nie doszło by do wypadku.- powiedział teraz sam do siebie. Chciałem mu coś powiedzieć, ale kiedy otworzyłem usta, nie wydobyły się z nich żadne słowa. Szerzej otworzyłem oczy, teraz dokładnie mogłem zauważyć już wszystkich. Scott uśmiechał się do mnie, a mój tata wyglądał na zmartwionego. Chciałbym go przeprosić, czasem wydawało mi się, że jestem najgorszym synem jakiego mógł sobie wymarzyć. Wypadki, wilkołaki, to wszystko go chyba przerastało. Pewnie codziennie żyje z myślą, że któregoś dnia mogę już nie wrócić.
- Znaleźliście Allison?- pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy. Chociaż mógłbym zapytać o miliony innych. Scott usiadł na krzesełku obok mojego łóżka i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Nienawidziłem tego spojrzenia, było takie użalające się nade mną. Tak- jakbym sam nie potrafił niczego zrobić.
- Tak, znaleźliśmy ją. A co się stało z tobą?- tym razem to Scott zadał mi pytanie. Wysiliłem się, żeby skojarzenia z wczorajszego wieczoru do mnie wróciły. Jednak w głowie dźwięczały mi tylko słowa Lydii. "Stiles...Wiem, że od zawsze coś do mnie czułeś, ale nie sądzę by coś z tego wyszło." Tylko to teraz mogłem sobie przypomnieć, próbowałem nie myśleć o jej anielim głosie, ale kolejne słowa przelatywały przez moją głowę. " Rozumiesz? Przyjaźnimy się, niech tak zostanie." Potem przypomniałem sobie moje zdenerwowanie, smutek i rozpacz. Emocje, które mną wtedy targały przerodziły się w najgorszą rzecz, jaka została po utracie mojej matki. Ataki paniki- dochodziło do nich tylko w skrajnych sytuacjach, kiedy traciłem coś ważnego lub dowiadywałem się strasznej rzeczy. Tym razem tak było, straciłem Lydię. Mimo, iż dziewczyna nadal chciała się przyjaźnić nic nie pomogło.
- Miałem atak paniki...- powiedziałem powoli czując pulsujący ból w głowie. Przymknąłem oczy, marszcząc czoło. Mój tata skierował się w stronę drzwi, jeszcze na chwilę się odwrócił i dodał.
- Pójdę po wodę.- po tych słowach zostałem sam ze Scott'em. Moim najlepszym przyjacielem, nie wymieniłbym go na nikogo innego. Mogłem powiedzieć mu wszystko, on mi również.
- Dlaczego atak paniki?- zapytał składając swoje ręce. Pokręciłem się nerwowo na łóżku, znów wracając wspomnieniami do tamtego wieczoru. Przypomniałem sobie o dziewczynie, Lucy. O jej ranach, które goiły się w bardzo szybkim tempie, o ciemnej postaci, który prawdopodobnie chciała ją zabić. I o tym, że dziewczyna nawet nie wiedziała, że ma nadprzyrodzone umiejętności.
- Lydia...- westchnąłem ciężko.- po prostu woli innego.- powiedziałem z goryczą w głosie, przypominając sobie naszyjnik Lydii, który świetnie pasował do jej sukienki. O balu na początku roku, który odbył się u niej w domu. O pocałunku, mojego kuzyna i Lydii. Poczułem jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, jednak szybko zgarnąłem ją z twarzy, tak żeby Scott nie mógł jej dojrzeć.- Ale nie przejmuj się mną...gdzie znaleźliście Allison?- zapytałem ciężko dysząc.
- Przykro mi stary.- Scott próbował mnie jakoś pocieszyć.- Allison zachowywała się jak zupełnie inna osoba...mówiła, że się zemści i pozabija wszystkie wilkołaki jakie tylko żyją na tej planecie.- powiedział czując żal do dziewczyny. Przygryzłem dolną wargę, dalej słuchając co Scott ma do powiedzenia.- Nie poznawałem jej, najgorsze w tym wszystkim było to, że chciała zabić właśnie mnie. Rozumiesz? Trzymała łuk wycelowany prosto w moją głowę.- odparł nadal spokojnym głosem. Czasem zastanawiałem się jak on to robi, zachowuje spokój nawet w tak skrajnych sytuacjach. Może gdybym był taki jak on, wypadek nigdy nie miałby miejsca.
- Straciła rodzica Scott, nie chciała tego zrobić.- powiedziałem czując straszny smutek. Właśnie w tym momencie do pokoju wszedł mój tata, trzymając dwie szklanki wody. Jedną podał mi, natomiast drugą dał Scott'owi.
- Stiles, chyba muszę już iść. Jutro jest szkoła, ja muszę się pozbierać.- powiedział wilkołak, odkładając szklankę na stolik. Kiwnąłem głową i spojrzałem w stronę mojego taty.
- Ja pójdę porozmawiać z jakimś lekarzem.- odparł mój tata, po czym razem ze Scott'em wyszli z pokoju. Zostałem sam, ze swoimi myślami. Czując ulgę, że wreszcie mogę trochę odpocząć zamknąłem oczy i po prostu straciłem rachubę czasu. Zasnąłem.
___________________________________________________
Otworzyłem oczy, czując, że ktoś trzyma mnie za rękę. Chwilę zajęło mi całkowite wybudzenie się ze snu. Zauważyłem Corę, która siedzi na krześle obok łóżka. Kiedy zauważyła, że otwieram oczy szybko wzięła swoją rękę i zaczęła się zbierać.
- Już idziesz?- zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy. Cora odwróciła się w moją stronę, pełna zdenerwowania.
- Tak, chyba pójdę.- odparła pospiesznie.
- Możesz tu jeszcze ze mną posiedzieć?- zapytałem przymykając oczy, czując ból w lewej ręce. Cora spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ostatnim razem kiedy ją widziałem pokłóciliśmy się. w sumie kłótnia była niepotrzebna i niezrozumiała. Sam nawet nie pamiętam o co poszło. Dziewczyna tylko skinęła głową i ponownie przysiadła na białym krzesełku.
- W sumie, chciałam porozmawiać.- powiedziała. Zdziwiło mnie to, spojrzałem jej prosto w oczy. Nie było w nich tak naprawdę nic, jakby były puste. Cora niespokojnie wierciła się na krześle, a jej oddech wydawał się być przyspieszony.- Sama nie wiem, dlaczego przyszłam akurat do ciebie. Ale w tym momencie wydajesz się być najbardziej trafną osobą.- czasem jej szczerość naprawdę doprowadzała mnie do szału, ale za to bardzo ją lubiłem. Cieszę się, że to właśnie do mnie przyszła ze swoim problemem. Świadczy to o tym, że musi mi ufać. Chociaż w pewnym stopniu, jednak Cora była dziwną dziewczyną. Powtarzałem to sobie chyba już z setki razy i nadal nie mogę odgadnąć co tak naprawdę ją martwi. Zwykle jest bardzo skryta, więc jak przyszła do mnie, żeby porozmawiać wydaje się to jeszcze dziwniejsze. - Ugryzłam kogoś...- po tym słowach o mało co nie wyplułem wody, którą właśnie miałem w ustach. Odłożyłem szklankę na stolik i wytrzeszczyłem na nią oczy, jednak Cora wydawała się być opanowana i spokojna. Zupełnie jak Scott- pomyślałem, podziwiając ich spokój.- Nazywa się...- nie dokończyła, gdyż urwałem jej w połowie zdania.
- Lucy...- dokończyłem, przypominając sobie dziewczynę, która ma zdolności wilkołaka, ale nie wie, że nim jest. Wszystko się zgadzało.
- Skąd wiesz? Znasz ją?- dopytywała. Skinąłem głową, w sumie nie znałem jej, ale miałem zamiar to zrobić. Jak tylko wydostanę się z tego durnego szpitala. - No więc...nie wiem jak mam się zachować. Co zrobić? To nie będzie łatwe i chciałam cię prosić o pomoc.- westchnęła, po czym przygryzła dolną wargę.
- Na pewno nie możesz jej tak zostawiać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy przez co ona teraz przechodzi. Nawet nie wie co się z nią dzieje... - powiedziałem przypominając sobie dni, w których Scott dowiadywał się o tym, że jest wilkołakiem. Nie miałem pojęcia czy się cieszył, czy też nie. Na początku było tak, że obwiniał o to Derek'a. Jednak dzisiaj sam nie wiem, czy jakby mógł z tego zrezygnować zrobiłby to. Przez chwilę pomyślałem o Lucy, na którą tak naskoczyliśmy. Musiała być bardzo wystraszony, tym bardziej że jest tu nowa. Eh..."Witaj w Beacon Hills". Czasem żałuję, że nie mieszkam w innym mieście, ale mimo to bardzo lubię nasze miasteczko. Jest czasem trochę tajemnicze i nadprzyrodzone, gdyby nie te wilkołaki prawdopodobnie mój tata nie byłby potrzebny.
- Może porozmawiam z nią w szkole?- zapytała słabym głosem Cora. Pokiwałem głową, a na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Bardzo chciałbym go odwzajemnić, ale niestety. Boląca szczęka nie pozwalała mi na to, z wielkim trudem wypowiadałem jakiekolwiek słowa.
Kiedy dziewczyna wyszła zostałem sam....
Dopiłem wodę ze szklanki i postanowiłem coś zjeść. Jedzenie sprawiało mi ból, podobnie jak inne czynności. Wziąłem do ręki jedno jabłko zostawione przez tatę i ugryzłem jeden kęs. Było bardzo słodkie i miękkie, takie jak lubię najbardziej. Zjadłem jeszcze trochę, a potem odłożyłem resztę na stolik nocny.
Nagle do pokoju weszła Lydia, kiedy zauważyła, że jestem sam podeszła trochę bliżej. Czułem jak mój żołądek zwija się do małej kuleczki, miałem ochotę walnąć się w twarz i powiedzieć "Obudź się Stiles! Z nią już koniec!" Jednak to nie jest takie proste, nasze myśli bardzo długo pamiętają najważniejsze dla nas rzeczy. Należałem do tych ludzi, którzy nie mają sklerozy, więc Lydia zostanie w mojej pamięci przez długi czas. Przez "długi czas" rozumiem "zawsze". Przez moment pomyślałem, że jestem głupcem, który ugania się za Lydią. Nagle przypomniał mi się cytat z filmu pt."Gwiezdne Wojny"..."Kto jest większym głupcem? Głupiec, czy ten kto za nim podąża?".
Na twarzy Lydii malowało się zdenerwowanie, zauważyłem, że na szyi nie zawiesiła swojego naszyjnika. Jej oddech był przyspieszony, dziewczyna powoli usiadła na krześle, odkładając z boku swoją niebiesko-różową parasolkę. Rozejrzała się po pokoju, po czym skierowała wzrok na mnie. Na poobijanego chłopaka, który nie mógł ruszać lewą ręką. Na nodze miał założony gips, a jego twarz była cała zdrapana. Ułożyła obie ręce na kolanach, czułem się skrępowany, ostatnie spotkanie z Lydią było dosyć dziwne. Ona zapewne też to odczuwała, jednak nie okazywała tego po sobie. Może tylko trochę...
- Stiles...- zaczęła trochę ochrypłym głosem.
- Lydia.- powiedziałem to jakbym zaraz miał wyśpiewać jej imię.
- My...nadal się...przyjaźnimy, prawda?- zapytała.
- Lydia...trochę dziwnie wszystko się ułożyło...- powiedziałem nie patrząc w jej oczy. Czułem, że muszę to zrobić właśnie dzisiaj. Powiedzieć jej wszystko to co czuję, co mi zależy. Ona i tak mnie już nie lubi, więc to czy dowie się o tym czy też nie...nie zależy mi na tym.- kiedy powiedziałaś mi to tamtego wieczoru, byłem wściekły. Czułem jakbyś kompletnie zignorowała moje uczucia. Nie rozumiesz? Kocham cię!- krzyknąłem. Lydia spojrzała na mnie chcąc coś powiedzieć, ale w tym samym momencie chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie zatykając jej usta...pocałunkiem.
__________________________________________________
- Stiles, słyszysz mnie?- głos Scott'a był wyraźnie rozżalony. - Gdyby nie to, że nie odbierałem od ciebie telefonów nie doszło by do wypadku.- powiedział teraz sam do siebie. Chciałem mu coś powiedzieć, ale kiedy otworzyłem usta, nie wydobyły się z nich żadne słowa. Szerzej otworzyłem oczy, teraz dokładnie mogłem zauważyć już wszystkich. Scott uśmiechał się do mnie, a mój tata wyglądał na zmartwionego. Chciałbym go przeprosić, czasem wydawało mi się, że jestem najgorszym synem jakiego mógł sobie wymarzyć. Wypadki, wilkołaki, to wszystko go chyba przerastało. Pewnie codziennie żyje z myślą, że któregoś dnia mogę już nie wrócić.
- Znaleźliście Allison?- pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy. Chociaż mógłbym zapytać o miliony innych. Scott usiadł na krzesełku obok mojego łóżka i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem. Nienawidziłem tego spojrzenia, było takie użalające się nade mną. Tak- jakbym sam nie potrafił niczego zrobić.
- Tak, znaleźliśmy ją. A co się stało z tobą?- tym razem to Scott zadał mi pytanie. Wysiliłem się, żeby skojarzenia z wczorajszego wieczoru do mnie wróciły. Jednak w głowie dźwięczały mi tylko słowa Lydii. "Stiles...Wiem, że od zawsze coś do mnie czułeś, ale nie sądzę by coś z tego wyszło." Tylko to teraz mogłem sobie przypomnieć, próbowałem nie myśleć o jej anielim głosie, ale kolejne słowa przelatywały przez moją głowę. " Rozumiesz? Przyjaźnimy się, niech tak zostanie." Potem przypomniałem sobie moje zdenerwowanie, smutek i rozpacz. Emocje, które mną wtedy targały przerodziły się w najgorszą rzecz, jaka została po utracie mojej matki. Ataki paniki- dochodziło do nich tylko w skrajnych sytuacjach, kiedy traciłem coś ważnego lub dowiadywałem się strasznej rzeczy. Tym razem tak było, straciłem Lydię. Mimo, iż dziewczyna nadal chciała się przyjaźnić nic nie pomogło.
- Miałem atak paniki...- powiedziałem powoli czując pulsujący ból w głowie. Przymknąłem oczy, marszcząc czoło. Mój tata skierował się w stronę drzwi, jeszcze na chwilę się odwrócił i dodał.
- Pójdę po wodę.- po tych słowach zostałem sam ze Scott'em. Moim najlepszym przyjacielem, nie wymieniłbym go na nikogo innego. Mogłem powiedzieć mu wszystko, on mi również.
- Dlaczego atak paniki?- zapytał składając swoje ręce. Pokręciłem się nerwowo na łóżku, znów wracając wspomnieniami do tamtego wieczoru. Przypomniałem sobie o dziewczynie, Lucy. O jej ranach, które goiły się w bardzo szybkim tempie, o ciemnej postaci, który prawdopodobnie chciała ją zabić. I o tym, że dziewczyna nawet nie wiedziała, że ma nadprzyrodzone umiejętności.
- Lydia...- westchnąłem ciężko.- po prostu woli innego.- powiedziałem z goryczą w głosie, przypominając sobie naszyjnik Lydii, który świetnie pasował do jej sukienki. O balu na początku roku, który odbył się u niej w domu. O pocałunku, mojego kuzyna i Lydii. Poczułem jak po moim policzku spływa pojedyncza łza, jednak szybko zgarnąłem ją z twarzy, tak żeby Scott nie mógł jej dojrzeć.- Ale nie przejmuj się mną...gdzie znaleźliście Allison?- zapytałem ciężko dysząc.
- Przykro mi stary.- Scott próbował mnie jakoś pocieszyć.- Allison zachowywała się jak zupełnie inna osoba...mówiła, że się zemści i pozabija wszystkie wilkołaki jakie tylko żyją na tej planecie.- powiedział czując żal do dziewczyny. Przygryzłem dolną wargę, dalej słuchając co Scott ma do powiedzenia.- Nie poznawałem jej, najgorsze w tym wszystkim było to, że chciała zabić właśnie mnie. Rozumiesz? Trzymała łuk wycelowany prosto w moją głowę.- odparł nadal spokojnym głosem. Czasem zastanawiałem się jak on to robi, zachowuje spokój nawet w tak skrajnych sytuacjach. Może gdybym był taki jak on, wypadek nigdy nie miałby miejsca.
- Straciła rodzica Scott, nie chciała tego zrobić.- powiedziałem czując straszny smutek. Właśnie w tym momencie do pokoju wszedł mój tata, trzymając dwie szklanki wody. Jedną podał mi, natomiast drugą dał Scott'owi.
- Stiles, chyba muszę już iść. Jutro jest szkoła, ja muszę się pozbierać.- powiedział wilkołak, odkładając szklankę na stolik. Kiwnąłem głową i spojrzałem w stronę mojego taty.
- Ja pójdę porozmawiać z jakimś lekarzem.- odparł mój tata, po czym razem ze Scott'em wyszli z pokoju. Zostałem sam, ze swoimi myślami. Czując ulgę, że wreszcie mogę trochę odpocząć zamknąłem oczy i po prostu straciłem rachubę czasu. Zasnąłem.
___________________________________________________
Otworzyłem oczy, czując, że ktoś trzyma mnie za rękę. Chwilę zajęło mi całkowite wybudzenie się ze snu. Zauważyłem Corę, która siedzi na krześle obok łóżka. Kiedy zauważyła, że otwieram oczy szybko wzięła swoją rękę i zaczęła się zbierać.
- Już idziesz?- zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy. Cora odwróciła się w moją stronę, pełna zdenerwowania.
- Tak, chyba pójdę.- odparła pospiesznie.
- Możesz tu jeszcze ze mną posiedzieć?- zapytałem przymykając oczy, czując ból w lewej ręce. Cora spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ostatnim razem kiedy ją widziałem pokłóciliśmy się. w sumie kłótnia była niepotrzebna i niezrozumiała. Sam nawet nie pamiętam o co poszło. Dziewczyna tylko skinęła głową i ponownie przysiadła na białym krzesełku.
- W sumie, chciałam porozmawiać.- powiedziała. Zdziwiło mnie to, spojrzałem jej prosto w oczy. Nie było w nich tak naprawdę nic, jakby były puste. Cora niespokojnie wierciła się na krześle, a jej oddech wydawał się być przyspieszony.- Sama nie wiem, dlaczego przyszłam akurat do ciebie. Ale w tym momencie wydajesz się być najbardziej trafną osobą.- czasem jej szczerość naprawdę doprowadzała mnie do szału, ale za to bardzo ją lubiłem. Cieszę się, że to właśnie do mnie przyszła ze swoim problemem. Świadczy to o tym, że musi mi ufać. Chociaż w pewnym stopniu, jednak Cora była dziwną dziewczyną. Powtarzałem to sobie chyba już z setki razy i nadal nie mogę odgadnąć co tak naprawdę ją martwi. Zwykle jest bardzo skryta, więc jak przyszła do mnie, żeby porozmawiać wydaje się to jeszcze dziwniejsze. - Ugryzłam kogoś...- po tym słowach o mało co nie wyplułem wody, którą właśnie miałem w ustach. Odłożyłem szklankę na stolik i wytrzeszczyłem na nią oczy, jednak Cora wydawała się być opanowana i spokojna. Zupełnie jak Scott- pomyślałem, podziwiając ich spokój.- Nazywa się...- nie dokończyła, gdyż urwałem jej w połowie zdania.
- Lucy...- dokończyłem, przypominając sobie dziewczynę, która ma zdolności wilkołaka, ale nie wie, że nim jest. Wszystko się zgadzało.
- Skąd wiesz? Znasz ją?- dopytywała. Skinąłem głową, w sumie nie znałem jej, ale miałem zamiar to zrobić. Jak tylko wydostanę się z tego durnego szpitala. - No więc...nie wiem jak mam się zachować. Co zrobić? To nie będzie łatwe i chciałam cię prosić o pomoc.- westchnęła, po czym przygryzła dolną wargę.
- Na pewno nie możesz jej tak zostawiać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy przez co ona teraz przechodzi. Nawet nie wie co się z nią dzieje... - powiedziałem przypominając sobie dni, w których Scott dowiadywał się o tym, że jest wilkołakiem. Nie miałem pojęcia czy się cieszył, czy też nie. Na początku było tak, że obwiniał o to Derek'a. Jednak dzisiaj sam nie wiem, czy jakby mógł z tego zrezygnować zrobiłby to. Przez chwilę pomyślałem o Lucy, na którą tak naskoczyliśmy. Musiała być bardzo wystraszony, tym bardziej że jest tu nowa. Eh..."Witaj w Beacon Hills". Czasem żałuję, że nie mieszkam w innym mieście, ale mimo to bardzo lubię nasze miasteczko. Jest czasem trochę tajemnicze i nadprzyrodzone, gdyby nie te wilkołaki prawdopodobnie mój tata nie byłby potrzebny.
- Może porozmawiam z nią w szkole?- zapytała słabym głosem Cora. Pokiwałem głową, a na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Bardzo chciałbym go odwzajemnić, ale niestety. Boląca szczęka nie pozwalała mi na to, z wielkim trudem wypowiadałem jakiekolwiek słowa.
Kiedy dziewczyna wyszła zostałem sam....
Dopiłem wodę ze szklanki i postanowiłem coś zjeść. Jedzenie sprawiało mi ból, podobnie jak inne czynności. Wziąłem do ręki jedno jabłko zostawione przez tatę i ugryzłem jeden kęs. Było bardzo słodkie i miękkie, takie jak lubię najbardziej. Zjadłem jeszcze trochę, a potem odłożyłem resztę na stolik nocny.
Nagle do pokoju weszła Lydia, kiedy zauważyła, że jestem sam podeszła trochę bliżej. Czułem jak mój żołądek zwija się do małej kuleczki, miałem ochotę walnąć się w twarz i powiedzieć "Obudź się Stiles! Z nią już koniec!" Jednak to nie jest takie proste, nasze myśli bardzo długo pamiętają najważniejsze dla nas rzeczy. Należałem do tych ludzi, którzy nie mają sklerozy, więc Lydia zostanie w mojej pamięci przez długi czas. Przez "długi czas" rozumiem "zawsze". Przez moment pomyślałem, że jestem głupcem, który ugania się za Lydią. Nagle przypomniał mi się cytat z filmu pt."Gwiezdne Wojny"..."Kto jest większym głupcem? Głupiec, czy ten kto za nim podąża?".
Na twarzy Lydii malowało się zdenerwowanie, zauważyłem, że na szyi nie zawiesiła swojego naszyjnika. Jej oddech był przyspieszony, dziewczyna powoli usiadła na krześle, odkładając z boku swoją niebiesko-różową parasolkę. Rozejrzała się po pokoju, po czym skierowała wzrok na mnie. Na poobijanego chłopaka, który nie mógł ruszać lewą ręką. Na nodze miał założony gips, a jego twarz była cała zdrapana. Ułożyła obie ręce na kolanach, czułem się skrępowany, ostatnie spotkanie z Lydią było dosyć dziwne. Ona zapewne też to odczuwała, jednak nie okazywała tego po sobie. Może tylko trochę...
- Stiles...- zaczęła trochę ochrypłym głosem.
- Lydia.- powiedziałem to jakbym zaraz miał wyśpiewać jej imię.
- My...nadal się...przyjaźnimy, prawda?- zapytała.
- Lydia...trochę dziwnie wszystko się ułożyło...- powiedziałem nie patrząc w jej oczy. Czułem, że muszę to zrobić właśnie dzisiaj. Powiedzieć jej wszystko to co czuję, co mi zależy. Ona i tak mnie już nie lubi, więc to czy dowie się o tym czy też nie...nie zależy mi na tym.- kiedy powiedziałaś mi to tamtego wieczoru, byłem wściekły. Czułem jakbyś kompletnie zignorowała moje uczucia. Nie rozumiesz? Kocham cię!- krzyknąłem. Lydia spojrzała na mnie chcąc coś powiedzieć, ale w tym samym momencie chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie zatykając jej usta...pocałunkiem.
__________________________________________________
Przyznaję się bez bicia!
Jest pierwszy pocałunek Stydii. I kolejne wyznanie, na początku zastanawiałam się, czy nie będzie to tylko sen Stiles'a. Ale potem pomyślałam "Dam wam już trochę tej Stydii" xd No i jest :*
Rozdział taki szpitalny... ale co ja poradzę? Jak nasz biedny Stilinski poobijany cały? Wypuścić do domu go jeszcze nie mogę :c A jak wam się podoba akcja z Corą? Ogólnie to przyznawać się! Kto woli Corę zamiast Lydii? I jak myślicie, jak akcja rozwinie się w stosunku co do Lucy? Będzie dobrym wilkołakiem czy nie? xd Ahh...i ta piękna rozmowa na początku Scott'a i Stiles'a <3
No to ten, zapraszam do wyrażenia swoich opinii na temat odcineczka :3 Mam nadzieję, że się podobało. Kolejny przewiduje tradycyjnie za ok. tydzień.
PS. Stworzyłam kolejnego bloga, tym razem nie o Teen wolf... ale znajdziecie tam opowiadania o wilkołakach ^_^
KLIK
KLIK
Hkdsjskdfsjfndhbhsjkjnlfjklsjdksnfihfurnfjsdnjfnhdnfhjdsnfjdbfjaksandjsanjdknskjnfhdsbfhjdbfjhnjhnsjdfnjhdbfjbdfhdbjskdshjdnsjfhjfbhjdbfhjsdnbfhjdbfhbdhfbdhbfdhbfhjdbfhjdbfjdbfhbdhfbdbfhbdjbfjhbfhdjhdhsjjfkruirehyyrebvnvhjdbnhsbdubhfdbfjdbfgrvgvsgfdgfvghfdghbfhjfbhjfdhjbfdhjbfjbfhjbfdhjbfdjbsbyusnjsnjsdkhnushsdjbfhjbhjbjbhjfdbhfbhjbfhbfhfbgfbgvfghfvdghfvhsfbhjasdniaudjakdmjsdnjksdnsjdnjsbsjfbshjbfhdbgfjdckjjhdhdhsjjhshjdjdjkjkdjksdjkdjksnfksnfdnfhdfbnhgbyufvfdcydrxdtdcyfrgyhyhjpiijijnhnggbvgfcfcddcfvgghhjndshjndhbdchcdghfchgcdghdhjnsdhjndchjnchjnfhjnfhjnfbhbhfgvfgfvdcgfvdcgvdchbdshjnsdhjndjhndchjnfcbhfghfgfvdcgvdcghdchbsdhjfhjnfnjfjhnfdhjnfdjfdnhjdjjsdnhcsfhbbcghbvhgvcgfvdcgfvfvdfvcfvfgvfdcvgfhjshgfdrfghnjmhbgfdrerfghjkmjhygtrfdfghjmhngftrdfghjmhgftrdfghjhgftdrfghjhgftrdcfghjnhgfvtdvghnjnhbgfvcvgbhngvfcghnbgfvcghngvfdcfghgftghjhgftdfghjhgfdghjhgfdfghjhgftdfghjhgftghgfghgfghngftghgfghgtfrghygtrfghugtrfghg!!!
OdpowiedzUsuńSTYDIAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! Kocham Cię :D I jeśli chodzi o to pytanie, to chyba wiesz, jaka jest moja odpowiedź – Lydia, Lydia, Lydia! Pocałunek to jedno, ale to, że Stiles powiedział jej to tak prosto z mostu :o Rozpływam się...
Wait a minute... Cora jest alphą? :o No bo, żeby kogoś przemienić, trzeba być alphą, yep? c: Ogólnie to Cora i Lucy obchodzą mnie najmniej, sorry not sorry...
Allison za to wymiata! :D Kiedy w drugim sezonie nagle stała się taka zUa, zarówno mnie irytowała, jak i bardziej ją lubiłam xD Postawa "Kill them all!" jest jednak nie do przebicia ;D
O! I gdzie jest ta mała menda, sorry not sorry again, Miguel? :D Stęskniłam się za nim, nic mnie nie wkurza, nic mnie nie irytuje... Żądam Miguela! Plssss! Hahahaha... Wiem, ponosi mnie, wybacz...
Dobrze, że faktycznie wzięłaś sobie do serca rady. Sceny bogatsze w opisy, co jest na duży plus :) Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! :D Weny dużo życzę i pozdrawiam <3
~ Arawis z keep-ya-far.blogspot.com
Jak pisałam ten rozdział powiedziałam "Arwis zapewne się ucieszy" xd Ty chcesz Miguela? O ile ostatnio sobie przypominam.... to wyzywałaś go strasznie :3 Ale nie martw się...pojawi się jeszcze i wkurzy cię tak bardzo, że będziesz chciała go zabić.
UsuńRównież cieplutko pozdrawiam :* I czekam na twój rozdział.
Oj ucieszyła się xD I to jak xD W dodatku znowu zakończone w takim momencie, że jestem mega podjarana na następny rozdział :D Ja chcę już, o matko! :D Jestem okropnie ciekawa, jak dalej pociągniesz Stydię, bo Ty wiesz, że ja bym strasznie chciała, żeby było coś więcej :D Lubię Corę, ale zaczyna mnie denerwować, jeśli w grę wchodzi Stiles xD Zupełnie jak z Malią, ją też strasznie lubię, ale nie ze Stilesem xD Omnomnomnomnom... Jestem ciekawa, jak Lydia zareaguje na ten pocałunek :D O matko, tak dużo emocji! :o Pisz, jak najszybciej, bo nie mogę się doczekać :D Byłam na Ciebie zła, że doprowadziłaś mnie do rozpaczy w tamtym rozdziale, ale teraz mogłabym tulić, ściskać i w ogóle awww <3 Haha! Tyle niezrozumiałych emocji w jednym komentarzu, wybacz, ale lubię się tak wyzbyć uczuć xD
UsuńJejku, nareszcie nowy rozdział dodałaś! Całe szczęście, że trzymasz się swojego planu Chyba, że akurat coś ci wypadnie to pojawia się 2 dni po... :3
OdpowiedzUsuńHm...całkiem fajan rozmowa Scott'a i Stiles'a. Lubię ich, jako przyjaciół Te ich szczere rozmowy potrafią doprowadzić do łez ;(
Jejku, Cora jest taka fajna! Naprawdę, to jak opiekuje się Stiles'em i z nim rozmawia *_* Dlatego też nie pochwalam ostatniej sceny czyt. pocałunku Stydi :P Oczywiście lubię ich...ale na serio polubiłam polubiłam Corę! Chciałabym aby akcja z nią się troszeczkę rozwinęła. Jakieś głębsze przemyślenia w stosunku co do niej :3
Jejku nowy blog! Wpadnę na niego, ale najpierw założę to konto na bloggerze a ja nadal pozostaje tylko Podwodną Nimfą, pod którą się podpisuje xdd
Pozdrawiam ciepło i życzę duużo, dużo weny :*
~ Podwodna Nimfa.
O jejku ^_^
UsuńDziękuję za komentarz. Ta, ta leć już załóż to konto wreszcie...bo miałaś to zrobić już tydzień temu. Co się dziwisz? Ja zawsze taka punktualna jestem xd Seerio? Nie da się wam dogodzić....jakbym zrobiła pocałunek Cory i Stiles'a to by inna część czytelników była obrażona!